www.portalfantasyrpg.fora.pl

Triinu

Przez wszystkie te kilka dni ich podróży prowadziła ich Therru, która znała drogę do ukrytej w górach twierdzy. Nie raz już bowiem ją przemierzała. Międzyczasie starała się otoczyć staranną, acz dyskretną opiekę Yenne, która była w odmiennym stanie Mruga

W końcu dotarli do smoczej budowli, strażnicy gdzie powitały ich oddziały zielonych oraz czarnych smoków. Nie mieli problemów dostać się do środka gdyż strażnicy rozpoznali podróżująca z nimi Therru. Zaraz po przybyciu smoczyca zostawiła na chwilę swoich towarzyszy, a sama udała się w poszukiwaniach zarządcy tego miejsca – kapitana smoczych wojsk zwanego Orophinem. Nie minęły pełne trzy kwadranse gdy powróciła z nim i przedstawiła go towarzyszom

AnKapone

W ciągu całej podróży Yenne nie miała "przygód" - może to opieka Therru poprawiła jej stan zdrowia? Nie mniej była jakaś markotna. Dziwne uczucie niepokoju nie opuściło jej od początku podróży... jednak nie dawała tego po sobie poznać nikomu, nawet półsmokowi.

Gdy byli już w twierdzy, elfka nadal nic nie mówiła. Początkowo wszystkiemu się przyglądała - tak swoim zwyczajem. Jednak gdy nadszedł zarządca twierdzy, skinęła głową na przywitanie...

bodzia_piratka13

Gwen trzymała się Avenie. Może nie znała jej za dobrze, ale mimo wszystko znała ją najdłużej. Reszta drużyny wydawała jej sie w porządku, choć musiała ich lepiej poznać, żeby wyrobić sobie opinię. A tak po za tym podziwiała cudowne górskie widoki. Teraz miała przed sobą smoczą twierdzę. Budowlę budzącą szacunek. Starała się dobrze przyjrzeć, żeby na długo zapamiętać ten widok.

Triinu

Mężczyzna powitał ich i po krótkiej relacji ,gdzie i w jakich okolicznościach znaleziono pojmanego szpiega poprowadził ich do jego celi
-Trudno jest wydobyć od niego jakiekolwiek informacje...-zaznaczył. –Próbowaliśmy już wielu sposób, jednak żaden nie odniósł sposobu, jest tak ślepo zapatrzony wpojonym mu ideologiom, że woli zginąć niż zdradzić miejsce ukrycia broni...

Na znak dany przez czarnego smoka strażnicy otworzyli wrota celi. Wewnątrz niej siedział młody mężczyzna, wyglądem odpowiadający człowiekowi który dopiero co ukończył 20 lat...Choć smoki nei starzały się z zasady, u bardzo młodych można było doszukać się pewnych wiekowych analogii równoznacznych z ludzkimi. Tak było w tym przypadku. Jego obydwie ręce zakute były w kajdany zawieszone na łańcuchach powyżej jego głowy. Na szyi miał założoną magiczną obręcz, która uniemożliwiała mu zamianę w smoka

AnKapone

Yenne przyjrzała się młodzieńcowi. Coś przyszło jej do głowy...

- Zostawicie mnie z nim samą? - spytała bardziej komendanta fortu niż kogokolwiek innego

bodzia_piratka13

- Dobrze, jak chcesz - wzruszyła ramionami i wyszła przed innymi z celi

Triinu

Decyzja elfi zakończyła zapewne wszystkich zebranych. Voghn już chciał powiecie, lecz zaniechał tego skinieniem ręki Orophina.
-Nie wiem czy to coś pomoże pani...Ale jeśli chcesz spróbować sama to proszę bardzo...Daję ci kwadrans, jeśli nie spróbujemy innym sposobem.

Wszyscy wyszli zostawiając Yenne i smoka samych. Dopiero po dłuższej chwili mężczyzna nieznacznie uniósł głowę i przyjrzał się jej spomiędzy swoich długich brązowych włosów opadających na twarz. Gdy podeszła do niego bliżej mogła dostrzec liczne ślady po ranach zadanych mu podczas przesłuchań.

AnKapone

Uklękła naprzeciwko niego i popatrzyła w jego twarz. By lepiej dostrzec jego rany uniosła dłoń i powoli odsunęła z jego twarzy kosmyki splątanych włosów.

- Widzisz, do czego prowadzi nienawiść... zwłaszcza bezpodstawna...?

Triinu

- Doprawdy nie mają już pomysłow jak wyciągnąc ze mnei informacje zatem przysyłają ciebie? Przybywasz w charakterze siostry miłosierdzia, czy dziwki?

AnKapone

Wiele siły kosztowała ją powstrzymanie się, by nie wymierzyć mu siarczystego policzka.
- Jestem skuteczniejszym zabójcą niż ty... - wzmiankę o dziwce jednak pominęła. - Masz rodzinę? Brata? Siostrę? Matkę?

Triinu

-Co ci od tego? -odpowiedział krótko. -Dobro państwa, ludu stoi wyżej niż jednostka. Z chęcią zatem oddam swoje życie jeśli tylko przyczyni sie to zwycięstwu mego ludu

AnKapone

- Gdyby to wszystko było takie proste, jak mówisz, to dlaczego twoje państwo dąży jedynie do nienawiści... dlaczego żąda od takich młodych smoków jak ty ceny życia? Dlaczego ideologia, opierająca się na daninie krwi ma być dobra? - spytała starając się zachować spokój. - Nie rozumiem tego, więc proszę, wytłumacz mi to...

Triinu

-Każdy cel musi być okupiony jakąś ceną, nawet jeśli jest to cena krwi...Wiem, że moje imię nie przetrwa w historii, ale gdy umrę dumny wiedząc, że moje pojedyńcze życie miało wkład w zbudowanie potęgi mego ludu...To jest wojna, a my jesteśmy żołnierzami, taki już nasz los...

AnKapone

- Więc wyobraź sobie swoją siostrę, gdy wasi sojusznicy, wasi żołnierze chwytają w niewolę kobietę. Rozrywają jej szaty, upodlają, zeszmacają... kiedy odbiorą jej resztkę godności zabijają... długo i powoli. Wyobraź sobie, że to jest twoja siostra... matka... że w jej obronie rzuca się twój brat lub ojciec. Jak go chwytają i każą patrzeć na poniżenie jego córki czy żony. Postaw siebie na tym miejscu... tym właśnie jesteście... tak widza was wszyscy... czy za coś takiego walczysz? Spójrz mi w oczy i po prostu to powiedz... czy takie państwo chcesz stworzyć? Czy chcesz być utożsamiany z mordem i gwałtem? Nie na tym powinna opierać się władza twojego ludu.

Triinu

Młody smok milczał przez dłuższą chwilę.
-Nie, nie chcę...tak naprawdę wcale nie chcę wojny...jak wielu moich „braci”, nawet do końca nie wiemy po co ją tak właściwie toczymy...Wiemy, że poszukujemy jakiś broni ale nawet nie wiemy po co....