www.portalfantasyrpg.fora.pl

AnKapone

Pokręciła przecząco głową. Popatrzyła na niego z wyraźną szczerością.

- Chciałabym, byś go zatrzymał. To mój prezent dla Ciebie...

Nie chcąc go jednak peszyć, nie powiedziała już nic więcej.

Triinu

Uśemichnął się lekko, najwyraźniej zakłopotany....Przez chwilę jkaby znów zastanawiając sie jak ubrać w słwoa to co chciał jej powiedzieć...

-To w jakiś spośób zmienia charakter tego..."daru"....nie mniej jednak dałaś mi go w określonej sytuacji- zdawał sie mówic z pewnego rodzaju niepewnością,nie smiałościa...Najwyraźeniej wyrażąnie słasnych uczuć i skrytych osobistych mysli nadal srpawaiło mu probem....-...Wiązało sie to z pewną obietnicą...Nie chcę niczego na tobie wymuszać, jeśli zechcesz odmówisz, ale...jak zazanczyłem wraz z tym przedmiotem wiąże się jednak pewna obietnica, którą ci złożyłem...nigdy nie łamię raz danego słowa i to chciałbym wypełnić...jeśli jednak uważasz...

AnKapone

Podeszła do niego i położyła mu dłoń na policzku. Pogładziła go po nim uważnie patrząc w oczy.

- Nie chcę cię wiązać obietnicą, możesz czuć się z niej zwolniony, jednak... jeżeli zechciałbyś mi towarzyszyć, jeżeli... to... - spuściła wzrok. - Jeżeli chciałbyś mi towarzyszyć, to byłabym szczęśliwa...

Triinu

Położywszy dłoń pod jej brodą lekko uniósł jej twarz, tak by znowu spojrzała mu w oczy: -Tak jak powiedziałem: nigdy nie łamie obietnic, ani się z nich nei wycofuję...Raz dane słowo jest dla mnie święte, jednak ta obietnica jest dla mnie szczególna...Nie czuje jeydnie wewnętrznego przymusu jej wykonania, lecz ...po porstu chcę ją dopłęnić...dla ciebie...po prostu chcę...-tu nie dokończył zdania, uważał że mobłoby zostać poiwedzianie zancznei więcej niż powinno....A być może choć wyrażało to czego tak na prawdę to czego pragnął - po porstu nie potrafił jeszcze tego wypoiwedzieć...

AnKapone

- Dziękuję... - szepnęła tylko cicho.

Jego słowa znaczyły dla niej bardzo wiele. Czuła, że może na nim polegać, wiedziała, że ma w nim wsparcie. I ona chciała być dla niego taką podporą. Patrzyła w jego oczy w milczeniu, nie wiedząc co powiedzieć. Pierwszy raz pokochała kogoś tak, jak jego. Tarmas i Nasher wydawali się przy tym uczuciu jedynie nikłym płomykiem.

- Dziękuję...- powtórzyła.

Triinu

Ulegając jakby wewnętrznemu impulsowi, chwili, zuepłnie niespodziewanie objął ją...Tak jakby chciał wyrazić tym gestem swoją wdzięczność, że przyjęła go, zgodziła sie na jego obecność...ale także jakby chciał podkreślić jak wiele dla neigo znaczyła, że była dla niego..

AnKapone

Wtuliła się w jego pierś. Słyszała i czuła miarowe, mocne bicie jego serca. (teraz może jakby trochę przyspieszone

). Tak niedawno bała się takiej bliskości. Napawała ją lękiem, ale on pokazał jej, że to nie zawsze wygląda tak, jak ona pamiętała... Przy nim niczego się nie obawiała. Gdy była blisko niego nie liczyło się nic i nikt...
Wzięła głęboki wdech napawając się jego zapachem...

Triinu

Stali tak przez dłuższą chwilę nic nie mówiąc. Wtedy on zsunął usta do jej ucha i wyszeptał:

-...dziękuję...

AnKapone

Gdy usłyszała jego słowa, drgnęła. Za co jej dziękował? Przecież nic takiego nie zrobiła...

Podniosła na niego pytające spojrzenie.

Triinu

Zamiast odpowiedzieć spojrzał w jej oczy i pocałował ją dość długo i namietnie.

AnKapone

Zacisnęła palce na jego koszuli, jakby nie chciała go nigdy od siebie puścić. Oddała ten pocałunek z równą mocą i uczuciem.

Triinu

Jeszcze jakis czas całował jej usta, następnei zszedł nieco niżej - na jej szyję. Miedzyczasie lekko rozwiazawszy wiązanie jej koszuli zsunął ją z ramienia i zaczął całować jej obnażone ramię.

AnKapone

Objęła go w pasie i zaczęła masować jego plecy, napięte po całodziennej bitwie. Tchnięta nagłą myślą, ściągnęła z niego koszulę i poleciła, by położył się na brzuchu na łóżku. Usiadła na nim okrakiem i zaczęła masować jego napięte mięśnie...

Triinu

Czerpał przyejmnośc z jej dotyku, całkowicie jej sie oddając. Jedną rękę przesunął do tyłu delikatnei wodząc po jej prawym udzie.

AnKapone

Strzepnęła jego rękę z tłumaczeniem, że takimi wymachami nie pozwala jej poprowadzić dobrze masażu. Leżał już potem posłusznie. Kiedy skończyła, pocałowała go w kark, ale nie zeszła z niego. Czerpała przyjemność, że to on leży teraz pod nią i nie ma większej możliwości ruchu.