Forum www.portalfantasyrpg.fora.pl Strona Główna www.portalfantasyrpg.fora.pl
Forum gier RPG Portalu Fantasy
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Sąd rodzinny
Idź do strony 1, 2  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.portalfantasyrpg.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania o naszych bohaterach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
AnKapone
Bohater Legenda
Bohater Legenda



Dołączył: 05 Mar 2011
Posty: 5806
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverwinter
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:12, 08 Sie 2011    Temat postu: Sąd rodzinny

Obudził go dźwięk rozsuwanych kotar i ciepło słonecznych promieni jakie padły na jego skórę. Był to dowód na to, że czas najwyższy wstawać. Nadal nie rozumiał, dlaczego jako dziedzic majątku musi budzić się przed południem. Miało to jednak swoje zalety. Powoli otworzył oczy. Z powodu jasności, jaka panowała w pokoju, musiał zmrużyć powieki. Minęła chwila nim jego wzrok przyzwyczaił się do światła.
Po jego sypialni krążyła służba. Jeden z pokojowych odsłaniał zasłony z drugiego okna, kolejny układał na stoliku czyste ubranie zaraz obok miednicy i dzbana pełnego czystej wody. Drzwi otworzyły się i wszedł kolejny młody chłopak z tacą pełną jedzenia. Postawił śniadanie na łóżku po czym ukłonił się i opuścił pokój. Reszta służby także już wykonała powierzone jej zadania i zbierała się, by zostawić dziedzica sam na sam z posiłkiem i poranną toaletą. Jeden z pokojowych jednak wyraźnie ociągał się ze swoimi obowiązkami. Po chwili okazało się, że prócz hrabiego, był jedyną postacią w sypialni. Odwrócił się do dziedzica z uśmiechem. Odezwał się przyjemnym męskim głosem:

- Jaśnie panie…
- Daruj sobie te grzecznościowe formułki, Samuelu.
- Jak sobie życzysz, Darlenie. – po czym usiadł obok niego na łóżku.

Darlen von dem Hochenlinden przeciągłą się w pościeli. Potargane brązowe włosy dodawały mu uroku. Popatrzył na Samuela zielonymi tęczówkami oczu i uśmiechnął się. Uniósł się na poduszkach. Miał rozwiązaną koszulę nocną, odsłaniającą fragment jego torsu. Po chwili chwycił pokojowego za rękę i pociągnął go bardziej na łóżko. Samuel opadł na jego pierś i ze śmiechem powiedział:

- Cały ty…
- Cicho, mamy trochę czasu, a stęskniłem się za tobą… – odezwał się Darlen i przyciągając do siebie chłopaka namiętnie pocałował.

Młodzieniec odwzajemnił pocałunek. Sekundę później pozwolił, by dziedzic przewrócił go na plecy i zaczął pieścić językiem jego szyję. Zarost drapał delikatnie jego skórę, co wywołało na jego twarzy uśmiech. Darlen powiódł dłońmi po piersi Samuela, po czym wsunął je pod jego koszulę. Młodzieniec wplótł palce we włosy hrabiego, później zsunął z ramion dziedzica jego nocną koszulę. Pech chciał, że podczas tych pieszczot, drzwi sypialni otworzyły się. Stanął w nich sam hrabia Dagobert von dem Hochenlinden. Początkowo zauważywszy syna w jednoznacznej sytuacji, cofnął się by dać mu trochę prywatności. Bądź co bądź jego potomek miał dwadzieścia pięć lat i przed ślubem z księżną Victorią de Mondragón miał prawo się nieco wyszaleć. Nawet jeżeli pora była niezbyt odpowiednia. Niemniej hrabia Dagobert sam był kiedyś młody i nie miał zamiaru przeszkadzać. Jednak zanim domknął drzwi dostrzegł, że osoba, którą jego potomek poddaje pieszczotom, nie jest kobietą, a mężczyzną i to w dodatku kimś ze służby. Z rozmachem otworzył znów drzwi, które uderzyły o ścianę.
Młodzieńcy przestraszyli się niespodziewanym dźwiękiem i aż podskoczyli na łóżku. Darlen uniósł twarz znad szyi pokojowego i z przerażeniem w oczach spojrzał w posępne oblicze ojca. Samuel z kolei zerwał się z pościeli, pospiesznie zaczął dopinać koszulę uniformu. Dziedzic nie zatrzymywał go. Chłopak stanął przed hrabią, ukłonił się nisko i wyjąkał:

- Jaśnie… jaśnie panie…
- Dziś zabierzesz swoje rzeczy i pójdziesz precz. – wycedził przez zęby. – Nigdzie nie znajdziesz już pracy. Zadbam o to.

Mimo że pokojowy stał plecami do Darlena, dziedzic mógł wyczuć, że chłopak jest bliski płaczu.

- Samuelu… - zdołał tylko cicho szepnąć.

Ten jednak nie odwróciwszy się, opuścił pokój. Młodzieniec wstał z łóżka i spojrzał ze strachem na ojca. On obserwował syna zimnym spojrzeniem, nie odezwawszy się nawet jednym słowem. Odwrócił się na pięcie i rzucił tylko przez ramię:

- Za dwie godziny w moim gabinecie. – i wyszedł.

Darlen popatrzył na jedzenie. Całkiem odeszła mu ochota na posiłek. Chwycił za srebrną rączkę tacy i z impetem rzucił o ścianę. Na jasnej tapecie pozostały rozmazane ślady. Dziedzic czuł się podle. Nie ze względu na swoją osobę, ale skrzywdził kogoś bliskiego – Samuela. Sam od dłuższego czasu był świadomy, że pociągają go mężczyźni. Pokojowy odkrył to całkiem niedawno i to właśnie za sprawą Darlena. Samuel spodobał się młodzieńcowi, który zaczął dawać dyskretne awanse. Początkowo nieśmiało, ale w końcu z pełnym zaangażowaniem zaczęli się potajemnie spotykać. Czy nazywali to miłością? Na pewno było między nimi jakieś uczucie. Byli ze sobą blisko, a teraz przez niego chłopak miał nieprzyjemności i stracił pracę. Będzie musiał porozmawiać z ojcem i poprosić, by nie wyrzucał go ze służby. Albo przynajmniej nie dawał mu złych referencji. Pogrążony w czarnych myślach obmył twarz zimną wodą i pospiesznie się ubrał. Nie miał zamiaru opuszczać pokoju wcześniej, niż wymagała to konieczność wyznaczona przez ojca. Usiadł na łóżku i rozważał różne warianty rozmowy, jaką musiał niedługo podjąć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Darlen z ciężkim sercem szedł korytarzem w kierunku gabinetu ojca. Mijał liczne gobeliny i obrazy przedstawiające dzieje rodziny von dem Hochenlinden i historię Arnheimu. Ród ten bowiem był zasłużony w polityce kraju i w przeszłości był bardzo wpływowy. Teraz jednak podupadał z pokolenia na pokolenie. Było to związane z konserwatywnym podchodzeniem rodziny do wielu kwestii, do czego od lat przyczyniała się głowa rodu. Darlen miał zamiar pójść bardziej w liberalne tony.
Przemierzał więc posiadłość wolnym krokiem – nie spieszyło mu się na rozmowę, notabene nieprzyjemną. Był świadomy, że będzie musiał ponieść jakieś konsekwencje. Liczył jednak, że uda mu się jakoś przebłagać ojca i załagodzić sytuację. Stanąwszy przed drzwiami, zapukał. Kiedy usłyszał pozwolenie, nacisnął klamkę i wszedł do środka.
Widok, jaki zastał, wcale go nie zadziwił. Było to bowiem zgromadzenie wszystkich członków rodziny, zamieszkujących posiadłość Ganderburg. Gabinet zajmowało sześć osób. Ojciec siedział za wielkim dębowym biurkiem, na którym rozłożone były jakieś dokumenty. Za rodzicielem stała matka Darlena. Adelaide była przystojną kobietą o kasztanowych włosach sięgających połowy pleców. Zawsze jednak miała upięte je w fikuśne fryzury i tym razem nie odbiegała od swoich zwyczajów. Ubrana była w beżową suknię, związaną w talii szeroką kokardą. Nie patrzyła na wchodzącego syna. Na krześle po lewej stronie biurka siedział wuj Darlena – Isidor. Był bardzo podobny do matki dziedzica. Cóż się dziwić, skoro byli bliźniakami. Mężczyzna z kolei wpatrywał się w młodzieńca z obrzydzeniem, jakby patrzył na jakiś paskudny okaz robaka. Podobny wzrok miał młodszy brat Darlena, Severin. Chłopak wdał się w ojca. Nie dość, że był jego prawie idealną kopią, to jeszcze dzielił z nim wszystkie poglądy. Był też przeciwny, by Darlen dziedziczył majątek. Był bowiem świadomy odmiennych przekonań starszego brata i oponował jego poczynaniom. Obecna sytuacja niewątpliwie była mu na rękę. Opodal biblioteczki, niedaleko drzwi stała Sophia, najmłodsza dziedziczka w rodzinie. Jej piętnastoletnia twarz była niewątpliwie smutna. Częściowo rozpuszczone włosy zasłaniały jej oczy. Spoglądała w podłogę spod półprzymkniętych powiek.
Kiedy Darlen wszedł do pokoju, mógł dostrzec, że wszyscy w jakiś sposób zareagowali na jego widok. Były to niewielkie reakcje, ale nie musiał w żaden sposób akcentować swojej obecności. Mimo to odezwał się:

- Jestem, jak sobie tego życzyłeś ojcze. – lekko skinął przy tym głową pozostałym członkom rodziny.

Nikt nie odpowiedział na jego gest. Darlen zrobił kolejne kilka kroków w kierunku biurka, ale z jego ust nie padło już żadne słowo. Hrabia Dagobert uniósł wzrok i spojrzał na syna. Jego spojrzenie było zimne i wyprane z emocji. Z tego bowiem słynął właściciel Ganderburga – kiedy zaistniała potrzeba potrafił wyzbyć się wszelkich uczuć i postąpić zgodnie ze swoimi przekonaniami. Prócz dobrej polityki rodu, jego interesów i wpływów niewiele było rzeczy, które mogły wpłynąć na jego decyzję. I w chwili obecnej nie miał zamiaru zmienić swoich przyzwyczajeń.

- Czy wiesz czemu tu jesteś? – odezwał się lodowatym głosem.
- Tak. – rzucił krótko Darlen.
- Nie, nie wiesz. – dodał Dagobert.

Dziedzic popatrzył na ojca zdziwiony. Przecież sytuacja była jasna. Głowa rodu weszła do jego sypialni w najmniej odpowiednim momencie i zauważyła, że młodzieńca pociągają mężczyźni. Nie było tu nic zagadkowego. Niemniej jednak spytał:

- A więc czemu tu jestem?
- Zhańbiłeś ród von dem Hochenlinden. – odpowiedział mężczyzna.
- Słucham? – odezwał się zdziwiony Darlen.
- To co słyszałeś. – wtrącił się Severin. – Przyniosłeś wstyd naszej rodzinie, ty…
- Dość, synu. – przerwał ojciec. – Mimo to Severin ma rację, Darlenie. Ród von dem Hochenlinden nigdy nie został tak upokorzony jak dzisiaj.
- Przecież nic się nie stało, nikt nie musi o tym wiedzieć… - próbował odezwać się młodzieniec.
- Milcz! – uniósł się starzec. – Nie masz prawa zabierać głosu na tym zgromadzeniu. Jesteś bowiem w chwili obecnej poddawany sądowi rodzinnemu.

Darlen popatrzył jeszcze raz po zgromadzonych i nie bardzo wiedział jak zareagować na obecną sytuację. Zdawał sobie sprawę, że w chwili obecnej żadne rozmowy i błagania nie będą miały sensu. Jak ojciec zwołał sąd rodzinny to nie było już odwrotu. Był jednak gotowy ponieść wszelkie konsekwencje swojego występku. Nawet jeżeli nie czuł się winny. Najgorsze bowiem co mógł zrobić w tej chwili ojciec, to zmienić decyzję o dziedziczeniu majątku, który przejąłby po jego śmierci młodszy brat. Stanął więc wyprostowany i dumnie popatrzył w twarz rodziciela.

- Słucham więc. Jestem winny zhańbienia rodu, ale czy miłość może hańbić kogokolwiek?
- Powiedziałem ci, byś zamilkł. – głos głowy rodu był spokojny, ale nadal lodowaty. – Twoim obowiązkiem jest teraz odpowiadać tylko i wyłącznie na pytania. Czy zrozumiałeś?
- Tak. – odparł Darlen.
Chłopak w oczach matki mógł dostrzec zbierające się łzy. W tym momencie zdał sobie sprawę, że cokolwiek by nie powiedział, wyrok jest już wydany. Przybrał więc swoją ulubioną minę, jaką miał zarezerwowaną na takie „okazje”. Była pozbawiona wszelkich uczuć, chociaż w oczach dało się wyczytać nutę strachu.

- Czy Samuel Marquez, z którym zostałeś dzisiaj nakryty, był jedynym mężczyzną z jakim sypiasz bądź sypiałeś? – padło pierwsze pytanie.
- Nie. – nastąpiła szybka odpowiedź.
- Od jak dawna praktykujesz taki dyshonor?
- To nie jest dyshonorowe… - chciał przerwać Darlen.
- Odpowiedz na pytanie!
- Od piętnastego roku życia.

Zapadła cisza i zapowiadała ona niewątpliwie ogromną burzę. Ojciec wstał i wyszedł zza biurka. Oparł się o nie i założył ręce ma piersi.

- Sypiałeś… - słychać było, że to słowo z trudem przechodzi mu przez gardło. - …tylko ze służbą?
- Nie. Syna lorda Iwanowa także pociągają mężczyźni.

Wzrok hrabiego Dagoberta stał się jeszcze bardziej zimny. Sam Darlen zaczął się zastanawiać, czemu czuje się, jakby znajdował się w sali wypełnionej lodem. Był pewien, że jego los został przypieczętowany jeszcze zanim wszedł do gabinetu. Korzystając z chwili ciszy odezwał się:

- Ukażcie mnie, jak uważacie to za stosowne, ale pozwólcie zostać Samuelowi.
- Milcz. Nie masz prawa o nic prosić.
- Ojcze! Przecież on nie zrobił nic złego! – pierwszy raz zabrała głos Sophia.
- Jesteś zbyt młoda, by to zrozumieć, córko!
- Ale…
- Nie broń go. Nie jest tego godny! – uniósł się tym razem Severin.

Ojciec popatrzył z aprobatą na syna. Był z niego dumny. Wiedział, że polityka Severina okaże się dużo bardziej skuteczna niż ekscesy Darlena.

- Pytam wszystkich tu zgromadzonych, co powinniśmy uczynić z tym tutaj? – powiedział.

Nie uszło uwadze młodzieńca określenie go mianem „ten tutaj”. W tym momencie pomyślał, że jest gorzej niż mógł przypuszczać.

- Precz. – odezwał się jako pierwszy Severin.
- Precz. – zawtórował mu wuj Isidor.
- Precz. – powtórzyła słowa brata Adelaide.
- Precz. – usłyszał głos siostry. Było w nim jednak wahanie i jakby niepewność co do wypowiadanych słów.
- A więc precz. – skwitował Dagobert.

Darlen milczał. Z jego ust nie padło żadne słowo, ale w oczach dało się dostrzec bezbrzeżny smutek. Słowo „precz” oznaczało w sądzie rodzinnym wygnanie z posiadłości. Jednak ojciec nie omieszkał mu o tym przypomnieć.

- Na mocy prawa, jakie posiadam będąc głową rodziny, ja hrabia Dagobert von dem Hochenlinden, skazuję zgodnie z wolą sądu rodzinnego Darlena von dem Hochenlindena na wygnanie z posiadłości Gartenburg. Tym samym zostaje on wykreślony z testamentu jak i genealogicznego drzewa rodziny. Nie będzie miał prawa do tytułu, ani majątku. Nakazuję przy tym by dzień dzisiejszy był dla rodziny von dem Hochenlinden dniem śmierci owego Darlena. Zabrania się członkom rodu na utrzymywanie jakichkolwiek kontaktów z Darlenem von dem Hochenlinden. Ustanawiam przy tym, iż nigdy nie miałem syna imieniem Darlen, a najstarszym i jedynym pełnoprawnym dziedzicem posiadłości Gartenburg jest Severin von dem Hochenlinden. – przerwał na chwilę by zaczerpnąć oddechu. – Do wieczora Darlen zobowiązany jest opuścić posiadłość. Sprawę uważam za zakończoną.
- Ojcze… matko… - wyszeptał jedynie Darlen.
- Nie mów tak do nas. – tym razem odezwała się Adelaide. – Nie jesteśmy twoimi rodzicami. Odejdź.

Uczucie żalu jakie zaczęło gnieść młodzieńca w piersi było nie do wytrzymania. Czuł się, jakby ktoś ścisnął go metalową obręczą i skręcał śruby by połamać mu żebra. Do jego oczu napłynęły łzy, ale nie pokazał, jak bardzo decyzja rodziny go zabolała. Nie miał bowiem w zwyczaju okazywać uczuć. Uważał to za swój atut, ale nie zamierzał teraz na ten temat rozmyślać.
Zapominając o wszelkich manierach, odwrócił się i bez słowa opuścił gabinet. Przemierzał korytarze, te same, którymi zawędrował na miejsce spotkania, ale nie docierało to do jego świadomości. Szedł jak po omacku. W głowie dźwięczały mu słowa ojca i poszczególnych członków rodziny…
Nie! – skarcił się w myślach. – Członków rodu von dem Hochenlinden.
Nawet nie pamiętał jak znalazł się w swoim pokoju. Z jednej strony wydawało mu się, że wędrówka zajęła mu niewyobrażalnie dużo czasu, z drugiej jednak nic z niej nie pamiętał. Gdy popatrzył na swoje łóżko, dostrzegł na nim już wór podróżny. Zwyczajem czekałby, aż służba ją zapakuje, ale teraz już mu to nie przysługiwało. Zajrzał do szafy i wyciągnął z niej najpotrzebniejsze rzeczy: kilka par koszul i spodni, jakieś buty, płaszcz, rękawiczki. Jeszcze parę innych drobiazgów. Popatrzył na ścianę, gdzie wisiały różnego rodzaju szable i miecze. Wybrał dla siebie swój ulubiony sejmiar o czarnym ostrzu, a także parę sztyletów, które schował w cholewach wysokich butów.
Spakowanie zajęło mu bardzo mało czasu. Było popołudnie, czas, gdy miała przyjechać księżna Victoria de Mondragón. Przez chwilę przeszło mu przez myśl pytanie, czy do podwieczorku w ogóle doszło, ale wyrzucił z głowy tę kwestię. Miał ważniejsze problemy. Usiadł za biurkiem w swojej sypialni, chwycił pióro i zaczął kreślić pospieszny list.

Drogi Samuelu,
Wybacz mi proszę, że przeze mnie straciłeś posadę, która była dla Ciebie i Twojej rodziny jedynym źródłem zarobku. Z powodu moich zachcianek zostałeś potraktowany zapewne jak śmieć i nic nie warty osobnik, którym należy gardzić. Wiedz, że ja myślę o Tobie tylko i wyłącznie przez pryzmat uczucia jakie nas łączy, czy może należy powiedzieć „łączyło”? Zostałem wydalony z rodziny, więc nie muszę już ukrywać się z moimi skłonnościami. Czy chciałbyś mi towarzyszyć, w wędrówce, jaka stoi przede mną? Będę na Ciebie czekał w miejskiej karczmie, aż do jutrzejszego południa. Jeżeli się nie stawisz, potraktuję to jako odmowę.
Cokolwiek jednak zadecydujesz, pamiętaj, że moje uczucie do Ciebie jest prawdziwe.
Twój Darlen.

Jeszcze chwilę zastanawiał się, czy nie należy dopisać czegoś istotnego. Doszedł do wniosku, że wszystko co napisał jest wystarczające. Włożył list w kopertę i zalepił lakiem. W odruchu chciał odcisnąć w lace sygnetem godło rodziny von dem Hochenlinden, ale zorientował się w porę, że nie ma ku temu już prawa. Ściągnął więc pierścień i odłożył na stolik. Przytrzymał kopertę w dłoni, zastanawiając się komu ją powierzyć. Wtedy, jakby bogowie wysłuchali jego prośby, ktoś zapukał do drzwi.

- Proszę. – odezwał się.

To była jego siostra. Łzy spływające po policzkach rozmazały barwiczki i tusze, nadając jej twarzy wygląd koszmarnego błazna. Szlochała przekraczając próg jego pokoju.

- Bracie… - wyszeptała cicho. – Nie odchodź braciszku.

Darlen zerwał się z miejsca objął siostrę, jak to zwykł czynić całe życie, gdy przychodziła do niego z problemem. Pogłaskał ją po włosach, a z jej piersi dobył się szloch.

- Muszę, kochana Sophio. Taka jest wola rodziny…
- Ja musiałam to powiedzieć…
- Wiem, siostrzyczko, wiem doskonale. Ale taki jest rozkaz, a ja mam swoją dumę.
- Nie odchodź…
- Muszę. Ale miałbym do ciebie jedną, ostatnią prośbę.

Dziewczyna uniosła zapłakane oczy, w których kryło się pytanie. Darlen uśmiechnął się łagodnie i powiedział spokojnym głosem:

- Oddaj ten list Samuelowi, pokojowemu, który mi służył. Jeszcze powinien być w posiadłości.
- Dobrze. – odpowiedziała skwapliwie Sophia. – Ojciec kazał ci przekazać, że możesz wziąć jednego konia na podróż. I daje ci to.

Darlen wziął od siostry sakiewkę. Było w niej niewątpliwie złoto, ale nie miał zamiaru patrzeć ile tego jest. Wiedział, że przydadzą mu się pieniądze, więc nie odmówił darowizny. Miał bowiem zamiar oddać te pieniądze, jak tylko zarobi odpowiednią sumę. Odsunął ze swoich ramion płaczącą siostrę.

- Muszę iść. Wiedz jednak, że kiedyś się jeszcze spotkamy…

Nie czekał, aż Sophia coś odpowie. Chwycił podróżny wór i opuścił pokój. Znów przemierzał szerokie korytarze. Tym razem jednak nie miał zamiaru wychodzić frontowymi drzwiami. Udał się na tyły, skąd było blisko do stajni. Stajenny wiedział o tym, że młodzieniec będzie chciał wziąć konia i naszykował jego rumaka do podróży. Czarny ogier stał osiodłany. Darlen przytroczył do siodła najbardziej niewygodne rzeczy i zwinnie go dosiadł. Nie mówiąc żadnego słowa, popędził konia do kłusa. Walczył ze sobą. Z jednej strony czuł wielka potrzebę odwrócić się i spojrzeć po raz ostatni na miejsce swojego urodzenia, na swój dom. Z drugiej jednak wyrzekli się go i to za to, że kochał nie tego, kogo powinien. Będąc u bramy, mimowolnie zwrócił twarz w kierunku posiadłości.
Patrzył na pałac, który w zachodzącym słońcu przybrał barwę ciepłej pomarańczy. Czerwona dachówka skrzyła się milionami promiennych igiełek, a szyby odbijały błękit nieba. Wielki ogród z równo przystrzyżonymi trawnikami i klombami cieszył oczy soczystą zielenią. Białe, wyłożone kamieniem drogi, wiły się pośród tego ogrodu niczym wielkie, leniwe węże. Jego dom. Nie, teraz nie miał domu. Odwrócił wzrok i popatrzył na drogę, która rozpościerała się przed nim. Spiął konia do galopu i opuścił Gardenburg.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Siedział w karczmie całą noc. Zamawiał piwo po piwie, nie mogąc zrozumieć, dlaczego bez walki poddał się wyrokowi rodziny. Im bardziej alkohol szumiał mu w głowie, tym bardziej miał ochotę wrócić i przeciwstawić się swojemu ojcu. Trzeba przyznać, że nigdy nie miał głowy do picia. Nad ranem, za namową karczmarza, udał się do pokoju, gdzie padł na łóżko i zasnął natychmiast.
Obudził go straszny ból głowy.
Nie ma jak zaczynać podróż na kacu… pomyślał i zwlekł się z łóżka. Poszukał dzbana z czystą wodą i zaspokoił palące go pragnienie. Trochę pomogło. Resztę wody wykorzystał do umycia twarzy. Spoglądając w lustro dostrzegł ciemne cienie pod oczami. Hrabiowskie życie miało mu teraz dać się we znaki. Doprowadził się do jako takiego użytku i zszedł na dół zabierając swoje rzeczy. Usiadł przy stoliku, zamówił posiłek i coś ciepłego do picia, co nie zawierało nawet odrobiny alkoholu. Zapłacił z góry. Tak jak zapowiedział Samuelowi, miał zamiar czekać do południa, a potem ruszyć w dalszą drogę. Czas dłużył mu się niemiłosiernie.
Gdy planował zebrać się i wyjść, przez karczemne drzwi przeszła zapłakana dziewczyna, ubrana w czarną suknię z narzuconą na blond włosy czarną chustą. Wyglądała na prostą wieśniaczkę. Nie zawracając sobie nią głowy, Darlen wstał zza stołu i ruszył ku wyjściu. Dziewczyna jednak szukała jego, bo gdy przechodził obok niej chwyciła go za rękaw.

- Pan jest hrabią Darlenem von dem Hochenlinden? – zapytała drżącym głosem.
- Jestem niewątpliwie Darlen, choć już nie hrabia. – odparł młodzieniec.
- Czekasz, panie, na Samuela?
- Czekałem, ale się nie zjawił, więc i ja ruszam w drogę.
- Samuel był moim bratem. Powiesił się w nocy… - po czym znów zaniosła się szlochem.

Darlen poczuł się, jakby ktoś mieczem przebił jego serce. Samobójstwo kochanka wstrząsnęło nim do głębi. Zwłaszcza, że to przez niego młody chłopak odebrał sobie życie. Odruchowo sięgnął po sakiewkę, jaką otrzymał od ojca. Dał ją młodej dziewczynie.

- To go wam nie zwróci, ale tylko tyle mogę teraz zrobić… - przeszedł obok niej bez słowa.

Słyszał za sobą szloch dziewczyny, ale niewiele mógł na to poradzić. Jak oszołomiony udał się do stajni i zabrał stamtąd swojego konia. Dosiadłszy go, ruszył w nieznany mu dotąd świat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bodzia_piratka13
Adept Magii
Adept Magii



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 913
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:54, 01 Wrz 2011    Temat postu:

Tio zdaje sie czytałam Ciekawe opowiadanie, ale nadal nie rozumiem jak mogłaś mu tio zrobić Jezyk

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AnKapone
Bohater Legenda
Bohater Legenda



Dołączył: 05 Mar 2011
Posty: 5806
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverwinter
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:37, 01 Wrz 2011    Temat postu:

Już Ci mówiłyśmy z Martą, że on bardzo chciał być hetero, ale żyjąc w takich warunkach po prostu nie mógł XD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bodzia_piratka13
Adept Magii
Adept Magii



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 913
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:29, 01 Wrz 2011    Temat postu:

Nie o tio mi chodzi, tylko o tio jak mogłaś zabić Samuela Jezyk mogłaś go uratować (nawet w ostatniej chwili) Jezyk

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AnKapone
Bohater Legenda
Bohater Legenda



Dołączył: 05 Mar 2011
Posty: 5806
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverwinter
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:03, 02 Wrz 2011    Temat postu:

Jak w moim opowiadaniu ktoś nie ginie to się robi dla mnie nudno A tak na serio, to gdyby Samuel żył to Darlen nie bardzo by ruszył tyłek w świat Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bodzia_piratka13
Adept Magii
Adept Magii



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 913
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:14, 02 Wrz 2011    Temat postu:

Może razem by wyruszyli? Taki Don Kichot (w tej roli Darlen) i Sancz Pansa (czy jak mu tam było; w tej roli Samuel) xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AnKapone
Bohater Legenda
Bohater Legenda



Dołączył: 05 Mar 2011
Posty: 5806
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverwinter
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:03, 02 Wrz 2011    Temat postu:

W sumie to całkiem niezły pomysł jest, ale co zrobić, słowo się rzekło, kobyłka u płota XD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bodzia_piratka13
Adept Magii
Adept Magii



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 913
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:35, 02 Wrz 2011    Temat postu:

Trzeba będzie czwarty scenariusz zrobić o wskrzeszeniu Samuela xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AnKapone
Bohater Legenda
Bohater Legenda



Dołączył: 05 Mar 2011
Posty: 5806
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverwinter
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:35, 02 Wrz 2011    Temat postu:

Zrobię alternatywne rozwiązania xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bodzia_piratka13
Adept Magii
Adept Magii



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 913
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:39, 02 Wrz 2011    Temat postu:

Mnie nurtuje myśl cio by było gdyby ojciec nie nakrył go z Samuelem i dopiero na ślubie okazało sie, że zamiast panny młodej jest podstawiony drugi pan młody xD Wesele na pewno byłoby niezapomniane Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AnKapone
Bohater Legenda
Bohater Legenda



Dołączył: 05 Mar 2011
Posty: 5806
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverwinter
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:00, 02 Wrz 2011    Temat postu:

Nie no, on się miał żenić z hrabiną, a zamiast panienek na boku miałby Samuela XD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bodzia_piratka13
Adept Magii
Adept Magii



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 913
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:04, 02 Wrz 2011    Temat postu:

Taki harem z młodymi chłopcami?;> A jakby w ostatniej chwili zamienił habinę na Samuela? Odsłania twarz panny młodej, a ona ma wąsy xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AnKapone
Bohater Legenda
Bohater Legenda



Dołączył: 05 Mar 2011
Posty: 5806
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverwinter
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:01, 02 Wrz 2011    Temat postu:

Harem stanowiła jego służba, dlatego nie mógł zostać hetero XD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Triinu
Administrator
Administrator



Dołączył: 21 Lut 2011
Posty: 6244
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:04, 04 Wrz 2011    Temat postu:

On BARDZO, BARDZO chciał być hetero ale nie miał ku temu warunków XD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AnKapone
Bohater Legenda
Bohater Legenda



Dołączył: 05 Mar 2011
Posty: 5806
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverwinter
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:07, 04 Wrz 2011    Temat postu:

Biedak XD Ale jak myślę o hrabinie, którą miał poślubić to nie dziwię się, że wolał Samuela XD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.portalfantasyrpg.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania o naszych bohaterach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin