Forum www.portalfantasyrpg.fora.pl Strona Główna www.portalfantasyrpg.fora.pl
Forum gier RPG Portalu Fantasy
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Przeszłość

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.portalfantasyrpg.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania o naszych bohaterach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
AnKapone
Bohater Legenda
Bohater Legenda



Dołączył: 05 Mar 2011
Posty: 5806
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverwinter
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:21, 24 Maj 2011    Temat postu: Przeszłość

Bolało. Bardzo bolało. Czuła jak krew cienką stróżką spływa z jej poranionych pleców. Skórę miała tak otartą, że każda spływająca szkarłatna kropla zostawiała na niej piekący ślad. Była to niekończąca się tortura, na wybawienie z której nie miała nadziei. Jedyne z czego mogła się cieszyć to fakt, że nie zakuli jej dzisiaj w kajdany. Dzięki ich "wspaniałomyślności" mogła położyć się w dowolnym miejscu swojego więzienia. Nie miała jednak ku temu siły. Leżała w tym samym miejscu, w którym upadła, gdy wrzucali ją do celi. Skuliła się tam, gdzie była. Starała się skupić na zimnych kamieniach, które chłodziły jej nagie ciało. Chciała czuć to zimno, jednak nierówność podłoża i piasek raniły równie silnie jak spływająca po plecach krew. Próbowała skupić się jednak na chłodzie, ale wspomnienie dzisiejszego dnia… nocy… sama nie wiedziała czego wspomnienie miała w głowie, powróciło z potworną mocą.
Mimowolnie wsunęła rękę między swoje uda. Wiedziała co poczuje i co zobaczy. Gdy tylko dotknęła dłonią tego miejsca poczuła potworne pieczenie. Łzy popłynęły po jej policzkach, nawet nie z powodu bólu, co z upodlenia i obrzydzenia do samej siebie. Czuła się brudna, czuła się psychicznie martwa. Powinna się jednak była do tego przyzwyczaić.
Wyciągnęła dłoń spomiędzy nóg. W półmroku widziała, że jest lepka od krwi. Znowu. Tak jak wczoraj, tak jak kilka dni temu. Tak jak zawsze. Gdy spojrzała na rękę wróciło do niej jedno pragnienie. Chciała umrzeć. Miała dość tego bólu, tego upodlenia. Chciała, pragnęła, by następnym razem, gdy powie "nie"któryś z nich przebił ją mieczem. Nie bił, nie ciął jej skóry rozgrzanym sztyletem, nie zmuszał magią do robienia tego wszystkiego, ale by ją zabił. Zdawała sobie sprawę, iż i tak pozbawią ją życia. Wcześniej czy później, ale była tego pewna. Musiała się im tylko znudzić...
Chciała zasnąć, pogrążyć się w otchłani snu, by chociaż przez chwilę odciąć się od otaczającej ją rzeczywistości. Jednak nawet we śnie życie nie dawało jej spokoju. Dręczyły ją koszmary, w których na nowo przeżywała swój ból i swoje upokorzenie. Budziła się wtedy z niemym krzykiem na ustach, ciężkim oddechem i przerażeniem w brązowych oczach.
Leżała tak pogrążona w myślach, o ile można by tak to nazwać, gdy zdała sobie sprawę, że drzwi jej celi otwierają się.

- Yenne... - usłyszała cichy, pełen bólu szept.

Drzwi zamknęły się. Kroki. Odgłos odstawionej na podłogę tacy. I już czuła, że przybyły podnosi delikatnie jej głowę i kładzie sobie na kolanach. Zaczął gładzić jej włosy i policzek. Szeptał:

- Yenne, moja słodka Yenne… cicho… ćsiiii… - mówił nie przestając głaskać jej głowy.

To ją uspokajało. Nie płakała. Nie była jednak pewna, czy dlatego, że ją gładził, czy dlatego, że nie miała już na to siły.

- Zabij mnie. - wychrypiała. - Jeżeli mnie kochasz, zabij mnie, Tarmasie.

Obydwoje wiedzieli, że o to poprosi. Błagała o to zawsze, gdy przychodził. Raz był bliski spełnienia jej prośby. To było wtedy, gdy usłyszał tę prośbę po raz pierwszy.



- Zabij mnie. - szepnęła wtedy. - Nie chcę już tak cierpieć...
Usiadł wtedy za nią. Pozwolił, by oparła się plecami o jego pierś. Była wtedy tak blisko niego. Widział fakturę jej skóry, tak delikatnej, przecież jeszcze dziecięcej. Zdał sobie wtedy sprawę, że trzyma w ramionach dwunastolatkę, którą… kocha. Wydawało mu się to tak nie na miejscu. Sam był trzydziestoletnim mężczyzną, jednym z jej oprawców. Nie był nawet w stanie sobie wyobrazić, jak bardzo została skrzywdzona. Wiedział, co jej robili, był tego boleśnie świadomy. On nie potrafiłby z czymś takim żyć. Przerażało go, że ta dziewczyna, taka młoda i niewinna, przed którą było całe życie pragnie śmierci. Ale czy na pewno było przed nią życie? Trzymał ją w ramionach. Szepnął wtedy:

- Na pewno tego chcesz?
- Tak, Tarmasie. – powiedziała cicho.

Przyciągnął ją wtedy do siebie jednym ramieniem. Drugą ręką sięgnął po sztylet. Elfka była spokojna. Przyłożył ostrze do jej nagiej piersi, jeszcze nie kobiecej, ale ona nigdy nie miała zostać kobietą. Klinga dotknęła skóry.

- Dziękuję. – szepnęła mu do ucha, opierając głowę o jego ramię.

Napiął mięśnie, by zadać jej tylko jeden cios. Nie chciał, by zdążyła coś poczuć. Zamknęła oczy. Jej oddech był płytki, ale spokojny. Naprawdę tego chciała.
I wtedy coś w nim pękło. Sztylet uderzył o kamienie. Zapadła cisza.
Odwrócił jej głowę i spojrzał w oczy. Było w nich zaskoczenie i żal. Rozchyliła usta by coś powiedzieć, ale on wtedy złożył na nich pocałunek. Włożył w niego całe swoje uczucie, całą miłość jaką miał dla niej. Ta krótka chwila zdawała się trwać wieczność. Kiedy ich wargi się rozłączyły, chłonęli wzajemnie swój oddech, jakby byli zwyczajnymi kochankami, jakby nie było otaczającej ich rzeczywistości.

- Nie umiem tego zrobić. Za bardzo cię kocham. – wyszeptał w jej usta.




- Wiesz, że tego nie zrobię. – powiedział cicho. – Usiądź. Przemyję ci rany.

Posłusznie podniosła się i usiadła plecami do niego. Objęła ramionami kolana, oparła o nie brodę i pozwoliła by opatrzył jej rany. Czuła jak przemywa każdy centymetr jej skóry. Subtelny zapach ziół uderzył w jej nozdrza. Wiedziała, że dostanie też do wypicia mieszankę rozmarynu, tymianku i dziurawca, wzbogaconą dużą ilością alkoholu. Na samą myśl, że będzie musiała wziąć do ust ten wywar, zbierało jej się na wymioty. Syknęła, gdy Tarmas przemywał cięcie po ostrzu noża.

- Przepraszam… - powiedział.
- To nie twoja wina.
- Przyrzekam, zabiorę cię stąd. Nie pozwolę, by cię zabili, żeby…
- Ćśśśś… Nie mów rzeczy, których nie jesteś pewien, że dotrzymasz.

Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale wszelkie słowa traciły już znaczenie. Tarmas zamoczył ręcznik w misce z ciepłą wodą. Tak naprawdę był to bardzo rozcieńczony wywar ziołowy, który miał zapobiec wszelkim zakażeniom. Przygotowywał go zawsze, gdy zabierali Yenne z celi. Kiedy wyciągali ją z jej więzienia i prowadzili, by znieważyć ją znowu, by znowu dokonywali na niej gwałtu, by znowu zadawali jej ból, chciał rzucić się na nich wszystkich. Wtedy jednak zginąłby od razu. Jego śmierć poszłaby na marne, a Yenne i tak doczekałaby się własnego losu. Miałaby szczęście, gdyby pozbawili ją życia chwilę po nim. Ale planował ucieczkę. Chciał ją wyrwać z tego piekła. Choć tak naprawdę w piekle dopiero by odpoczęli.
Myjąc jej rany zorientował się, że znają się już rok. Tyle czasu upłynęło, od kiedy pierwszy raz kazali zająć się mu jej ranami. Pokochał ją niewiele później. Przygotowując plan ucieczki, niejednokrotnie snuł również te dotyczące przyszłości. Gdziekolwiek by się nie zaszyli i nie zamieszkali, chciał być z nią. Chciał się nią opiekować. Chciał, by już nigdy nikt jej nie skrzywdził. Kochał ją całym sercem i całym duchem. Pragnął jej szczęścia, ale pragnął też być z nią jak mężczyzna z kobietą. Chciał jej pokazać, że to co oni z nią robili może dać też przyjemność i rozkosz. Że może być piękne. Jednak gdyby nie zgodziła się na to, zrozumiałby w pełni. Nawet gdyby nigdy się nie połączyli i tak byłaby jedyną przyczyną, dla której chciał żyć.
Gdy skończył spojrzał na miskę z wywarem. Jak zwykle była czerwona od krwi. Obok niej znajdował się kubek z przygotowanym, również przez niego, naparem. Z jednej strony kazali mu jej go przygotowywać, żeby nie zaszła w ciążę. Jeszcze im się nie znudziła ta „zabaweczka”, a gdyby przypadkiem „zaciążyła” musieliby się jej pozbyć. A jeszcze nie chcieli. Z drugiej strony on sam nie chciał, by do tego doszło. Byłby to dla niej wyrok śmierci, ale także kolejny cios, kolejne rana na jej duszy i ciele.

- Yenne, musisz to wypić. – rzekł po chwili.

Spojrzała niechętnie na podawany jej kubek. Czuła, jak wszystko się w niej burzy przed wypiciem tego. Jednak od kilku dni miała mdłości i domyślała się, o co chodzi. Nie chciała tego jednak pić. Trzymała naczynie w dłoniach. Jeżeli jej przypuszczenia mogły być prawdziwe, wiedziała, że znowu będzie bolało. Ale tym razem sama sobie ten ból zada. Wzięła głęboki wdech, na tyle głęboki, na ile pozwalały jej poobijane żebra i wypiła jednym haustem. Gorzki płyn i alkohol zapiekły ją w zdartym od krzyku i ich zachcianek gardle. Kaszel sprawił jej ból. Chciała zwrócić, to co wypiła, ale powstrzymała obronny ruch organizmu. Łzy znowu zapiekły ją w oczy i spłynęły po policzkach. Tarmas przytrzymał ją, kiedy się dusiła. Przytulił. Dostała od niego tyle ciepła, ile nie zaznała w całym swoim życiu. Jednak cały ten czas była świadoma, że on jest podobny do nich. Że też zabijał, też gwałcił.

Decyzje losu są jednak zaskakujące. Gdy tak siedzieli skuleni na zimnej podłodze, drzwi celi otworzyły się z łoskotem. Do środka weszło trzech barczystych mężczyzn. Na samym przedzie stanął najwyższy z nich. Miał krótko ostrzyżone rude włosy. Przez prawą stronę jego twarzy przebiegała blizna – ślad po walce, jaką stoczył z poprzednim hersztem tej bandy.
Dorian. To imię budziło wśród tych bandytów lęk, gdyż każdy, kto naraził się na jego gniew, ginął. Nie szybko, ale boleśnie długo. Chyba, że Dorian nie miał ochoty na zabawy. A rzadko bywało, że nie miał nastroju.

- Proszę, nasza mała dziwka znalazła sobie przyjaciela… - powiedział z obleśnym uśmiechem.

Stał z założonymi rękoma. Wykrzywił ustaw w paskudnym grymasie i oblizał wargi. Tarmas zerwał się na równe nogi, chcąc chronić Yenne, zasłonił ją plecami. Elfka z kolei próbowała wstać, ale zmęczenie i ból nie pozwoliły jej na to. Bezradnie cofała się w kierunku ściany, by chociaż z jednej strony mieć jakieś oparcie.
Szybkość Doriana była kolejnym atutem, który budził strach wśród dezerterów wojsk Xa’nu, a także innych typów spod ciemnej gwiazdy, zebranych pod jego rządami. Wymierzył precyzyjnie. Wielka pięść uderzyła z ogromną siłą w twarz Tarmasa. Mężczyzna zatoczył się pod uderzeniem. Ze złamanego nosa buchnęła krew, szybko barwiąc jego koszulę szkarłatem. Dorian jednak nie zastanawiał się długo. Drugi cios wymierzył w żołądek, co powaliło przeciwnika na kolana. Boss nie miał zamiaru przestać. Kopnął mężczyznę w podbrzusze, aż ten zwinął się z bólu. Kaszlał krwią.

- Zostawcie go! – zdobyła się na krzyk Yenne.

Dorian momentalnie był już przy niej. Chwycił ją za gardło i podniósł tak, że ledwo dotykała palcami ziemi. Trzymał wystarczająco mocno, by nie mogła złapać oddechu.

- Milcz suko! – wycedził przez zęby. Jego oddech śmierdział kwaśnym winem i dawno nie mytymi zębami. – Mało ci pieprzenia? To można łatwo załatwić.
- Zo… zosta… zostaw ją, skurwy…synie – wycharczał Tarmas. Chciał sięgnąć po sztylet i rzucić nim w szefa, ale jeden z pozostałych bandziorów kopnął go w nadgarstek i przydepnął rękę.

Chciała krzyknąć, ale dłoń zaciśnięta na jej gardle wystarczająco skutecznie wstrzymywała przepływ powietrza. Ciemne plamy zaczęły pojawiać się przed jej oczami. Była bliska omdlenia, ale wtedy Dorian ją puścił. Upadła na ziemię jak wór ziemniaków, boleśnie walczyła o każdy haust powietrza. Z pleców znów zaczęła sączyć się krew.
- Zabrać ich. – rozkazał Dorian, stojąc nad Tarmsem. Uderzył go jeszcze raz. Tym razem w nerki. Chciał mieć pewność, że mężczyzna się nie podniesie. I ją zdobył.

Dwóch oprychów podniosło na wpółprzytomnego Tarmasa, po czym wywlekli go z celi. Trzeci podszedł do Yenne. Zdało się, że będzie chciał jej podać rękę, by mogła wstać, ale ten wymierzył jej bolesny cios w twarz. Elfka upadła na bok i skuliła się z bólu. Drab złapał ją za włosy i postawił jak szmacianą lalkę. Wykręcił jej ręce do tyłu i wyprowadził.

Znała korytarz, którym szli. Przemierzała go setki razy w ciągu tego roku. Za każdym razem boleśnie świadoma tego, co ją tam czeka. Tym razem bała się bardziej, niż zwykle. Bała się, co zrobią z Tarmasem. Wiedziała, że dzisiaj zginie.
„To już koniec” – myślała prawie z radością. Jeszcze chwilę pocierpi i to wszystko się skończy. Była jednak tak skołowana i obolała, że nie zauważyła jak szybko znaleźli się w tamtym pokoju. Miejscu jej ciągłego upokarzania, wykorzystania i upodlenia. Dzisiaj już raz tu była. Myślała, że przez jakiś czas nie będzie musiała wracać. Pokój nie był wielki. Mieściło się tutaj prowizoryczne łóżko, obszerna ława, krzesło i skrzynia. Jednak to miejsce było świadkiem jej tragedii. Znała je boleśnie na pamięć.
Gdy weszli do pomieszczenia zauważyła, że jest ich pięcioro. Dwóch trzymało Tarmasa za wykręcone ramiona. Cały umazany był własną krwią, nos bardzo mu spuchł i zsiniał. W oczach miał czyste przerażenie. Szarpnął się, ale jego strażnicy trzymali mocno.
Oprawca rzucił elfkę na drewnianą ławę. Dziewczyna uderzyła twarzą o blat. Zbir przytrzymał ją za wykręcone ręce, by nie mogła się ruszyć. Płakała. Dorian podszedł do Tarmasa i chwycił w swoje żelazne łapy jego szczękę. Ścisnął i powiedział:

- Patrz, jak umie się zabawić ta kurewka. Może sam spróbujesz? – dodał do tego swój najbardziej obleśny uśmiech.
- Nie waż się jej tknąć. – wycedził Tarmas. Zaraz po tych słowach otrzymał kolejny silny cios w żołądek. Na chwilę zawisnął w ramionach dwóch bandziorów, ale jakoś zdołał się wyprostować.
- Popatrz sobie…- dodał szef i dorzucił do podwładnych, zaczął rozwiązywać wiązanie spodni. - Jeżeli będzie się darł, uciszcie go.

Podszedł do Yenne. Dotkną skóry na jej plecach, zsunął dłoń na jej pośladki i uderzył. Nie opuszczał go obleśny uśmiech i oczy pałające żądzą.

- Zostaw ją! – krzyknął Tarmas, ale zaraz dostał kolejny uciszający go cios.

Nie bawił się w ceregiele. Chciał zrobić to szybko zadając jej jak najwięcej bólu i zaspokoić jak najszybciej swoje popędy. Kiedy w nią wszedł krzyknęła z bólu i obrzydzenia. Zaciskała bezradnie pięści. Paznokcie, choć krótkie, wbijały się w skórę na dłoniach. Łzy płynęły po policzkach. Słyszała jak jej gwałciciel sapie i jęczy z zadowolenia. Czuła każdy jego ruch w sobie, jak się w niej rytmicznie porusza. By się jeszcze bardziej podniecić zadawał jej ból. Nie zauważyła kiedy, ale jeden z jego sługusów podał mu sztylet. Przyłożył ostrze do skóry i przeciągnął wzdłuż kręgosłupa. Znów chciała krzyknąć, ale Dorian zasłonił jej dłonią usta i przyłożył sztylet do gardła. Jęknęła. Zarechotał cicho, będąc przekonanym, że był to jęk zadowolenia. Gdy znów skupił się na własnej przyjemności puścił jej twarz. Próbowała odwrócić głowę w stronę inna niż ta, gdzie trzymali Tarmasa. Nie chciała, by jej przyjaciel widział wyraz bólu na jej twarzy. Żeby był świadkiem upodlenia. Poczuła, że Dorian przeżywa orgazm. Liczyła, że to już koniec, ale usłyszała jego zadowolony głos:

- No to kto teraz?
- Ja, szefie… - odezwał się któryś ze zbirów.

I zaczęło się znowu. I znowu. Miała wrażenie, że trwa wieczność. Zapadła w stan apatii, który najczęściej jej „pomagał” kiedy gwałcili ją godzinami. Starała się wyłączyć wszelkie możliwe receptory, żeby ograniczyć ból. Jej ciało reagowało inaczej, ale psychika w jakiś sposób niwelowała wpływy biologiczne. Szloch dławił jej gardło i odbierał oddech. Jak przez watę słyszała kolejne krzyki Tarmasa. Wtedy zdecydowała się spojrzeć w jego stronę. W jego zielonych oczach zobaczyła ból, przerażenie, strach. Nie wiedziała, że sama patrzy na niego pustym, pozbawionym życia wzrokiem. Patrzyła na niego, ale jakby go nie widziała.

Dużo czasu minęło, zanim to się skończyło. Na świecie rozpoczynał się nowy dzień. Wszystko budziło się do życia. Ptaki radośnie kwiliły, rosa skapywała z zielonych pędów traw. Słońce nagrzewało, pachnące ziemią, powietrze.

Wąską ścieżką szła grupa ludzi. Siedmiu drabów i ich dwie ofiary. Tarmasa wlekło dwóch z nich. Pobili go tak bardzo, że nie był w stanie sam iść czy stać o własnych siłach, ale nie na tyle mocno, by stracił kontakt z rzeczywistością. Elkę prowadzono ze związanymi rękoma. Na szyi miała rzemienny postronek. Skóra wbijała się jej w ciało, ale nie czuła już tego. Nie czuła nic, o niczym nie myślała. Była pusta.
Nie szli długo. Zatrzymali się na skraju wąwozu, którym kiedyś płynęła rzeka. Proces erozji zatrzymał głębokość koryta na wysokości kilkunastu metrów. Wystarczająco głęboko, by pozbyć się niepotrzebnych ludzi. Zwłaszcza, że na dole znajdowały się liczne ostre kamienie.
Dorian zatrzymał się na samym brzegu jaru. Oparł obie ręce na biodrach i wziął głęboki oddech. Wypuścił ze świstem powietrze.

- Tak się zastanawiam, kogo najpierw zabić… - powiedział beztroskim tonem.

Tarmas podniósł wzrok i spojrzał na Yenne. Jego oczy przepraszały. Nie mógł nic powiedzieć, bo jego wargi były poranione i spuchnięte od wielu ciosów. Elfka też spojrzała na niego. Jej oczy nie wyrażały nic. Patrzyła w zieleń źrenic przyjaciela i nie czuła nic.
Dorian zauważył to ich nieme połączenie i potszedł do mężczyzny. Nic nie mówił, za to wyszczerzył gębę w paskudnym sadystycznym uśmiechu. Wyciągnął z pochwy przy pasie krótki miecz i wbił w ciało zaraz pod mostkiem.
Tarmas zdziwiony spojrzał na klingę wystającą z jego piersi. Nie czuł bólu i to go zaskoczyło. Zauważył jeszcze, że jego oprawca wyciąga ostrze z ciała. Jak krew, w zwolnionym tempie skapuje z miecza na zieloną trawę. Spojrzał w rozszerzone od strachu źrenice Yenne, ale ciemna zasłona przysłoniła mu świat. Upadł na ziemię, by już nigdy nie wstać.
Zbiry od razu wrzuciły martwe ciało do wąwozu. Boss z kolei zajął się Yenne, która stała bez ruchu, w oczekiwaniu na cios. Gdy Dorian zbliżał się do niej poczuła przeszywający ból w podbrzuszu. Wywar zadziałał. Krzyknęła. Spojrzała w dół i zauważyła, że krew spływa po jej nogach obfitym strumieniem. Upadłaby, gdyby nie trzymający ją za kark oprawca.

- Proszę, proszę. Zabijasz dwoje, trzecie dostajesz gratis. – powiedział Dorian chowając miecz. – Tak ją wrzuć. Jeżeli nie skręci karku to się wykrwawi. – i ruszył w drogę powrotną.

Zbir niewiele myśląc zepchnął Yenne do wąwozu. Boleśnie uderzała o kamienie. Poczuła, że kilka kości pękło, podłoże rozdzierało skórę. Gdy upadła na dno, uderzyła karkiem o wystający kamień. Coś chrupnęło. Zdołała spojrzeć przed siebie i ujrzeć dwoje otwartych, zielonych oczu, zastygłych w wyrazie zaskoczenia i troski, ale pokrytych już zasłoną śmierci.
Zapadła w ciemność.[/i]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Triinu
Administrator
Administrator



Dołączył: 21 Lut 2011
Posty: 6244
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:04, 25 Maj 2011    Temat postu:

Bardzo dobre i poruszające opowiadanie Aniu

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AnKapone
Bohater Legenda
Bohater Legenda



Dołączył: 05 Mar 2011
Posty: 5806
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverwinter
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:40, 07 Cze 2011    Temat postu:

A oto wątek muzyczny:

http://www.youtube.com/watch?v=1JyvP0xoqoc&feature=player_embedded

Tekst:

The Raveonettes - Boys Who Rape (Should All Be Destroyed)


Boys who rape should all be destroyed
Boys who rape should all be destroyed

Three to one girl
How can you win
One horrid night
You hope that it's a bad dream

They rip you to shreds
Make you feel useless
You'll never forget
Those fuckers stay in your head

Boys who rape should all be destroyed
Boys who rape should all be destroyed

They rip you to shreds
Make you feel useless
You'll never forget
Those fuckers stay in your head

Boys who rape should all be destroyed
Boys who rape should all be destroyed

Boys who rape should all be destroyed
Boys who rape should all be destroyed


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rutlawski
Adept Magii
Adept Magii



Dołączył: 21 Lut 2011
Posty: 806
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:36, 13 Cze 2011    Temat postu:

Dobrze dobrany utwór.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.portalfantasyrpg.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania o naszych bohaterach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin