Forum www.portalfantasyrpg.fora.pl Strona Główna www.portalfantasyrpg.fora.pl
Forum gier RPG Portalu Fantasy
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pierwsza najważniejsza lekcja

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.portalfantasyrpg.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania o naszych bohaterach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Triinu
Administrator
Administrator



Dołączył: 21 Lut 2011
Posty: 6244
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:08, 31 Lip 2011    Temat postu: Pierwsza najważniejsza lekcja

Niniejsze opowiadanie ma miejsce rok po tym jak Voghn bez pożegnania swojego mistrza – czarodzieja Trsistrama. Przez kilka tygodni po tym błąkał się po okolicznych osadach utrzymując się z uzdrawiania ludzi. Wtedy to przypadkiem natrafił na tajemniczego mężczyznę – który w pewnych okolicznościach zdecydował się przyjąć go do bandy wysoko wykwalifikowanych najemników.

Słońce stopniowo miało się ku zachodowi, gdy dwóch jeźdźców zajechało na podwórzec samotnie stojącego w lesie drewnianego, piętrowego domostwa. Nieco w bok, w stronę lasu wiodła ścieżka prowadząca do kilku wolnostojących baraków, które zamieszkiwali „rekruci”. Pomiędzy nimi, a lasem znajdował się sporawy plac, na którego boisku ćwiczyli przyszli najemnicy bractwa wprawiali się w swój kunszt.
Choć ćwiczenia trwały nadal przybyli na miejsce mężczyźni nie zaprzątali sobie nimi uwagi. Oddawszy konie pod opiekę stajennego ruszyli w stronę wejścia do budynku mieszkalnego. Nim jednak weszli po prowadzących do środka schodach zastali w progu witającego ich gospodarza. Był nim mężczyzna w średnim wieku, o krótko ściętych włosach, oraz bystrych oczach. Przez jego twarz na wskroś przechodziła gruba blizna. Na jego widok przybysze ściągnęli kaptury okrywających ich płaszczy, również okazując swoje oblicza. Jeden z nich był podobnej postury i wieku co witający ich mężczyzna, a jego oczach widniał podobny przeszywający człowiek na wskroś wzrok. Jego towarzysz był od niego znacznie wyższy i choć smuklejszy, był dobrze zbudowany – jak przystało na wojownika. Miał jasnobrązową karnację, jasne piwne oczy, oraz długie białe włosy częściowo zebrane po bokach i spięte z tyłu tym samym odsłaniając jego spiczaste uszy. Był młody, mógł mieć dwadzieścia kilka lat, nie więcej – jednakże co oczywiste należał do rasy drowów, mrocznych elfów, których wygląd nie zdradzał dokładnego wieku…Nie mniej jego spojrzenie zdradzało fakt, iż był dość młody.
- Victor! Nareszcie witam cię w moich „skromnych progach”! – tymi słowami gospodarz serdecznie powitał dawno nie widzianego kompana. –Minęło kilka dobrych lat odkąd widzieliśmy się ostatnio…
-To prawda, ale jak wiesz zajmuje mnie zbyt wiele ważnych spraw bym dowoli mógł odwiedzać starych znajomych…Nawet teraz sprowadzają mnie do ciebie interesy…
-Rozumiem, zresztą nie powinienem być zaskoczony…nigdy nie sprowadza cię inny powód, niż…z resztą dajmy sobie z tymi wywodami mój druhu…- mężczyzna zaśmiał się po czym przeniósł wzrok na ciemnoskórego towarzysza swego rozmówcy. Choć nie padły żadne słowa mężczyzna rozumiał aluzję i przedstawił go:
-To Kashimu, mroczny elf pochodzący z Karr’namu, a zarazem mój kilkuletni uczeń…
-A no tak, jasne!- westchnął tamten uzmysławiając sobie pewną kwestię. -…Pamiętam, pamiętam gdy się widzieliśmy ostatnim razem wspomniałeś, że przyjąłeś kogoś nowego na nauki…Nigdy jednak nie mieliśmy się okazji poznać…A zali miło mi cię w końcu poznać Kashimu.
Elf w geście szacunku skłonił się lekko, nie wypowiedział jednak żadnego słowa.

Gdy „rytuał” powitania w końcu się dopełnił gospodarz poprowadził gości do swego „gabinetu” mieszącego się na piętrze budynku. Sam zajmując miejsce za swoim biurkiem, zaprosił do niego także Victora, oraz jego ucznia. Starszy mężczyzna przyjął zaproszenie zajmując wskazane mu miejsce, młodszy zaś podszedł do sporego okna, by poprzez nie obserwować ćwiczących rekrutów.
Przez długi czas siedząc przy pucharze dobrego miodu mężczyźni rozmawiali wyłącznie między sobą, nie zaprzątając sobie obecnością elfa najmniejszej uwagi. Co poniektóre omawiane kwestie zdawali się omawiać między sobą niezwykle ostrożnie, czasem nawet szeptem, jakby obawiając się, że mogłyby zostać podsłuchane oraz zdradzone przez trzeciego z nich. Tamten jednak nie zwracał uwagi, na poruszane między nimi kwestie. Wciąż obserwując przez okno to co rozgrywało się na zewnątrz zdawał się być pochłonięty wyłącznie swoimi myślami…czegokolwiek dotyczyły.
-Widzę, że cię nosi…chciałbyś się zmierzyć, z którymś z nich? – nagle posłyszał za sobą głos mistrza. Obserwując to co rozgrywało się na palcu ćwiczeniowym całkowicie zatracił poczucie czasu…Czyżby oddał się swojemu zajęciu na tyle długo, że jego mistrz zdążył już ze swoim powiernikiem uzgodnić. Raptownie wyrwany ze swoich rozważań podskoczył w miejscu i spojrzał na niego porozumiewawczym wzrokiem
-Nie będę ukrywał, że zacząłem odczuwać lekkie znudzenie…-odpowiedział tamten siląc się na zdawkowy ton.
-A zatem znajdźmy tobie rozrywkę! Wybierz sobie któregoś, sprawdzimy czego nauczyć się jeszcze musi nim zasłuży na miano najemnika z tego bractwa…Jeśli oczywiście nasz gospodarz nie ma nic przeciwko.
-Skądże znowu…wybieraj którego chcesz…- odpowiedział tamten, jakby zapytano go o kwestię oczywista.
Elf uśmiechnął się jeszcze bardziej, po czym zwróciwszy twarz z powrotem w stronę okna wskazał młodego adepta, którego poczynania obserwował już od dłuższego czasu…
-Nazywa się Voghn, nim trafił do nas rok temu, wcześniej przez kilka lat był ponoć uczniem czarodzieja...Skończył już dwadzieścia lat. Zazwyczaj przyjmujemy na nauki znacznie młodszych niż on, ale chłopak ma w sobie determinację i przyznać trzeba: szybko się uczy.
-Niesłychana sprawa, młody czarodziej który dla miecza porzuca magię…- z ust Victora wymsknął się ironiczny komentarz.
-Nie wiele wiem o jego przeszłości, nie chce za wiele o sobie opowiadać, uważa że tamten rozdział życia jest dla niego zamknięty…Twierdzi, że zawiódł się na magii, dlatego chce polegać jedynie na sobie i swoich umiejętnościach…Nie przekreślaj go jednak, jest naprawdę bardzo zdolny. Stylem jaki sobie wybrał jest walka dwoma mieczami naraz, dobrze też strzela z kuszy. Sądzę, że jeśli zostanie z nami przez kolejne cztery lata będzie z niego świetny najemnik.
-Doskonali dokładnie ten sam stylo walki co ty Kashimu, warto byłoby go sprawdzić. Zatem zaprowadź nas do niego…- powiedział Victor po dłuższej chwili przyglądania się adeptowi, o którym rozmawiali.

Nim zdecydowali się go w końcu zawołać, jeszcze przez dłuższą chwilę obserwowali go, choć on sam nie zdawał sobie z tego sprawy. Całkowicie poświęcający się wykonaniu ćwiczenia, całą swoją uwagę koncentrował na walczącym z nim przeciwniku. Każdy jego ruch: sposób w jaki przeprowadzał atak, unik, czy blokadę obserwował jego przyszły przeciwnik – mroczny elf Kashimu.
-Voghn! – zawołał go w końcu zarządca obozu rekrutów, który przyprowadził ich na miejsce ćwiczeń. Półsmok dopiero teraz zdawszy sobie sprawę z jego obecności dał sygnał swojemu partnerowi do zakończenia walki. Następnie zwróciwszy się w stronę mężczyzny, który go wzywał uśmiechnął się lekko i odłożywszy miecze na swoje miejsce podszedł do nich.
-To jest mój przyjaciel Victor, oraz jego uczeń Kashimu –przedstawił ich sobie, po czym przeszedł do meritum. – Zaintrygowałeś ich swoim sposobem walki, jednakże osobiście chcieliby bezpośrednio przekonać się o posiadanych przez ciebie umiejętnościach. Sprawdzianem twoich umiejętności będzie walka z uczniem mojego przyjaciela, zaczniecie od zaraz.
-Jak sobie życzysz mistrzu…- powiedział białowłosy w geście posłuszeństwa pochylając swoją głowę.
-Zatem zaczynajcie!
Na te słowa drow ściągnął z siebie swój płaszcz, odsłaniając tym samym dwa znajdujące się na jego plecach jataghany. Zacisnąwszy dłonie na ich rękojeściach wyciągnął je z pochew i przyjął odpowiednią pozycję.
-Co by się nie działo, rzecz jasna nie waż się korzystać z magii…-zwrócił się do swego rywala chłodnym, nieco lekceważącym tonem. Słowa, które wypowiedział zaskoczyły Voghna – skąd nieznajomy mógł wiedzieć, że jest zaznajomiony ze sztuką magiczną? Przeczucie podpowiadało mu, że starcie jakie mieli stoczyć ze sobą nie miało być jedynie sprawdzianem jego umiejętności. Nie dał jednak nic poznać po sobie i ukrywając swoje zaskoczenie pewnym głosem odpowiedział:
-O to się nie martw, nie korzystam już z magii…
Następnie również wyciągnął zza pleców dwa proste miecze, którymi zwykł się posługiwać. Jego przeciwnik uśmiechnąwszy się znacząco śmiało wyprowadził atak, który Voghn bez żadnego problemu odparł, samemu zaraz potem wyprowadzając swój cios. Kashimu celowo nie zdradzał się ze swoimi umiejętnościami, którymi przecież znacznie przewyższał przeciwnika. „Bawiąc się” ze swoim przeciwnikiem dostosowywał się do jego tempa. Dopiero po chwili dłuższej walki zdecydował się przybrać nieco „agresywniejsza” taktykę, nadal jednak dostosowując się do umiejętności Voghna. Spodobało mu się, że ten nadal bez większego problemu dorównywał mu swoim umiejętnościom, oraz zwinnością z jaką w nieco akrobatyczny sposób wykonywał uniki, oraz „zmyłki”. Zauważył także, iż im dłużej walczyli tym więcej pewności siebie nabierał półsmok zadając coraz bardziej zdecydowane i ryzykowniejsze ciosy…Zapewne nadal nie świadomy tego, z kim tak naprawdę walczy. Póki co bawiło to Kashimu, lecz nieco już znudzony dotychczasowym tempem walki także i on zaczął pozwalać sobie na znacznie więcej – tym samym coraz bardziej zdradzając swoje prawdziwe umiejętności. Nadal nie doceniając swego przeciwnika Voghn zdecydował się na wykonanie dość ryzykownego, acz nadal imponującego tańca ostrzy…Gdyby jednak do końca zachowana przez niego czujność jego „popis” byłby zakończył się dość potężnym cięciem w prawy bok. W porę jednak udało mu się dostrzec ostrze miecza przeciwnika – dzięki czemu w porę odskoczył na bezpieczną odległość. Stojąc w miejscu przyglądał się swojemu przeciwnikowi oczekując na jego kolejny ruch. W kąciku jego ust pojawił się ledwo zauważalny uśmiech.
-Przyznam, że nie spodziewałem się tego po takim żółtodziobie…- wyszeptał mroczny elf z pełnym uznaniem dla przeciwnika. – …czas jednak utrzeć komuś nosa, najwyższa pora by wiedział już z kim na do czynienia…
Odpowiednio skoncentrowawszy swoje siły, zaciskać dłonie na ostrzach swoich mieczy z impetem ruszył w jego stronę, jednym ostrzem osłaniając swoje ciało drugim zadając kolejny cios za ciosem. Z tymże atakiem, którego odparcie stanowiło dla półsmoka prawdziwe wyznanie uzmysłowił on sobie, że ma do czynienia z przeciwnikiem znacznie silniejszym, bardziej doświadczonym niż on sam. Nie poddając się jednak odpierał ataki przeciwka, samemu jednak mając coraz rzadsze szanse na samemu wyprowadzenie jakiegokolwiek z nich.
-Kashimu, opamiętaj się to tylko ćwiczenia…-upomniał elfa jego własny mistrz. Ten jednak zdawał się nie zwracać uwagi na jego słowa. Być może bez reszty zatracając się w walce, a bardzo prawdopodobnie świadomie je ignorując. Jego ruchy stały się znacznie szybsze, pewniejsze, agresywne. Nadal jednak nie dawał z siebie wszystkiego. Walka jaką był w stanie prowadzić Voghn opierała się już wyłącznie na wykonywaniu uników, oraz blokowaniu ciosów przeciwnika…Nawet i to sprawiało mu coraz większy problem. W pewnym momencie ostrze miecza póśłmokowi nie udało się w pełni zablokować ostrza miecza przeciwnika. Ostrze miecza musnęło ostrze jego broni, następnie wcięło się w miejsce u nasady jego nosa, głęboko przecinając jego skórę. Poczuł na twarzy rozlewające się ciepło, krew wypływająca z jego rany zalała twarz. Na chwilę go zamroczyło. Odruchowo uciskając dłonią powstałą ranę, postąpił do tyłu kilka kroków.
-Nie nadążasz za mną? Może powinieneś przemienić się w smoka…jeśli w ogóle potrafisz…-nie mogąc się powstrzymać zadrwił z niego tylko po to by podjudzić go do dalszej walki. Voghn podjął wyzwanie. Starając się skoncentrować siły ruszył w stronę przeciwnika. W ostatecznym momencie zachwiał się i przewrócił. Czuł się upokorzony, czuł narastający w nim gniew.
-Wystarczy! – przerwał im Victor bojąc się, że jeszcze chwila, a toczona walka wymnie się spoza kontroli. Obaj podopieczni posłuchali rozkazu. Elf natychmiast schował miecz swoje mecze do pochew i posłusznie zajął miejsce przy swoim mistrzu. Do Voghna podszedł zarządca. Chwycił w dłoń jego twarz i dokładnie przyjrzał się ranie.
- Znasz się na magii, uleczysz się nie będzie śladu…
-Nigdy nie leczyłem za pomocą magii, jedynie dzięki odpowiednim naparom i maścią...
- A zatem niechaj blizna, która pozostanie przypomina ci o lekcji jaką dziś otrzymałeś: wyzbądź się swojej buty i nigdy nie lekceważ przeciwnika…Nie stosując się do tej rady nie pożyjesz zbyt długo jako najemnik…Idź teraz, niech cię opatrzą…
Półsmok skłonił się po czym ruszył w stronę baraków. Victor długo odprowadzał go wzrokiem uśmiechając się do siebie w tajemniczy sposób.
- Spodobał mi się, chętnie widziałbym go wśród swoich ludzi…
Słowa te poruszyły stojącego obok niego ucznia, który posłał swojemu mistrzowi ostre spojrzenie. Jedynie nadzorca obozu wydawał się nie być jego słowami zdziwiony.
- Co cię do niego przekonało? – zapytał.
-Jego oczy…w jego spojrzeniu jest coś co trudno nazwać, co zdradza jego prawdziwy charakter…Takich ludzi potrzebujemy…
Nadzorca odwzajemniając jego uśmiech powiedział:
-Mówiłem ci, że drzemie w nim olbrzymi potencjał…Nie jest jednakże gotowy – podejmuje nauki dopiero od roku, potrzeba jeszcze co najmniej czterech by był gotowy nas opuścić…Nie myśl proszę, że ci go żałuję…Wielokrotnie wybierałeś sobie spośród naszych podopiecznych swoich przyszłych najemników, nigdy ci żadnego nie odmówiłem. Jednak tak jak mówię: - Voghn jest jeszcze nie gotowy…
-Jestem cierpliwy…- ze spokojem odpowiedział Victor. – Poczekam ile trzeba, a gdy nadejdzie czas upomnę się o niego…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.portalfantasyrpg.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania o naszych bohaterach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin