Forum www.portalfantasyrpg.fora.pl Strona Główna www.portalfantasyrpg.fora.pl
Forum gier RPG Portalu Fantasy
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Decyzja należy do ciebie...

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.portalfantasyrpg.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania o naszych bohaterach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
AnKapone
Bohater Legenda
Bohater Legenda



Dołączył: 05 Mar 2011
Posty: 5806
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverwinter
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:15, 27 Lip 2011    Temat postu: Decyzja należy do ciebie...

Odgłos uderzeń końskich kopyt o kamienie odbijał się od ścian wąwozu. Zwierzę szło stępa, niosąc na swoim grzebiecie ubranego w czarny płaszcz jeźdźca. Kaptur zasłaniał twarz, jednak postronny obserwator nie miałby wątpliwości, że spod jego zasłony spoglądają czujne oczy, obserwujące otoczenie. Przez plecy przerzucony miał miecz. Czarna pochwa i rękojeść były prawie niewidoczne na tle płaszcza. Poluzował wodze, by koń mógł spokojnie dobierać dla siebie najodpowiedniejszą drogę. Zwierzę potykało się jednak na kamieniach, ale nie protestowało i parło ciągle do przodu. Jeździec sięgnął po przytroczony do siodła bukłak z wodą. Słońce, pomimo tego, że nie osiągnęło jeszcze zenitu, paliło niemiłosiernie. Gdy przechylał głowę by się napić, kaptur zsunął się i można było dostrzec, kto samotnie przemierza to pustkowie.
Był to mężczyzna, którego wieku nie dało się od razu właściwie określić. Postarzały go liczne zmarszczki, które były skutkiem wszystkich doświadczeń, jakie zdobył w życiu. Tak samo oczy. Te były zawsze czujne, jakby ciągle wypatrywały zagrożenia. Gdyby zajrzeć mu w te oczy, można by dostrzec mądrość i smutek. Ten wzrok pokazywał, że jego właściciel widział w życiu wiele. Czarne włosy, lepkie od potu, prosiły się o strzyżenie. Grzywka opadała na czoło i czasami zakuła w oczy, co dla wyszkolonego skrytobójcy było bardzo uciążliwe. Szczękę pokrywał kilkudniowy zarost, co wskazywało na to, że już długo znajdował się w podróży. O braku postoju świadczyły również głębokie cienie pod oczami.
Zakręcił bukłak i przywiesił go na jego miejsce przy siodle. Otarł wierzchem dłoni spocone czoło, odsuwając z oczu opadłą grzywkę. Wtedy coś zauważył. Obudziła się jego czujność, poczuł ukłucie niepokoju. Spiął i pospieszył konia. Na dnie kanionu dostrzegł dwa leżące ciała. Zeskoczył z siodła i podszedł do nich. Rzucił krótkie spojrzenie na swoje znalezisko. Nie miał wątpliwości, że mężczyzna jest martwy, nie poświęcił mu już więcej uwagi. Przyjrzał się za to dziewczynie. Młoda mroczna elfka była pokryta zakrzepłą krwią. Spostrzegł, że ma złamany prawy obojczyk (może coś jeszcze) i rany na plecach i karku. Prawdopodobnie nie żyła. Nie chciał więc tracić czasu na użalanie się nad nieznajomymi. Zginęli – mówi się trudno, ale on mógł mieć za sobą ogon, nie miał czasu na takie ceregiele. Już miał się odwrócić gdy dziewczyna otworzyła oczy. Spojrzała na niego niewidzącym wzrokiem brązowych źrenic, by znów opadła na nie zasłona powiek. Mężczyzna nie zastanawiał się już dłużej. Z sakwy wyciągnął flakonik z napojem uzdrawiającym. Zdawał sobie sprawę, że przy takich obrażeniach niewiele on pomoże, ale powinien utrzymać ją przy życiu wystarczająco długo.
Nie zastanawiając się ściągnął z siebie płaszcz i okrył nim dziewczynę. Wziął ją na ręce – była delikatna i bardzo lekka. Bez trudu dosiadł konia, układając swoją pasażerkę przed sobą. Sprawdził, czy łęk nie powoduje dodatkowego dyskomfortu i popędził zwierzę do galopu. Koń potykał się bardzo na kamieniach, ale nie zwalniał tempa biegu.
Mężczyzna był świadomy, że dojechanie do najbliższego zagajnika, gdzie mogliby się schować, zajmie kilka godzin jazdy. Trzymał ją mocno, by wstrząsy nie powodowały dodatkowych obrażeń i nie zadawały zbędnego bólu. Nie patrzył na nią, spoglądał bowiem w przeszłość

Jakiś mroczny elf z mieczem w ręku… krew spływająca po klindze, gdy ostrze uniosło się do góry… głowa dziecka tocząca się po ziemi i zatrzymująca się o ciało leżącej obok martwej kobiety… on sam z takim samym mieczem w dłoni, tak samo zabijający ofiary…

- W imię tego wszystkiego, w imię zła, które wyrządziłem. Będziesz moim zbawieniem… - powiedział cicho do siebie.

Dziewczyna jęknęła cicho, przez jej twarz przeszedł grymas bólu.

- Wytrzymaj… - szepnął.

W trakcie jazdy mężczyzna wrócił do obserwowania otoczenia. Nie wiedział, czy ze strony zabranej dziewczyny można spodziewać się dodatkowego zagrożenia. Nie wiedział, czy ktoś zainteresuje się, czy na dnie wąwozu nadal spoczywają dwa ciała. Wszystko jednak wskazywało na to, że jej oprawca był przekonany, że elfka nie przetrzyma upadku. Co jakiś czas zerkał na nią. Miała ogromną wolę życia. Trzymała się go kurczowo i nie chciała przejść na drugą stronę. Czasem, gdy koń się potknął, jej twarz wykrzywiał grymas bólu. Tylko raz usłyszał jej głos. Bezwiednie, z bólem i troską wyszeptała jedno imię – Tarmas. Jeździec domyślił się, że był to człowiek, którego ciało spoczywało obok niej.
Zbliżało się późne popołudnie, kiedy jego oczom ukazał się wylot z kanionu. Podłoże było tu bardziej wyrównane. Popędził wierzchowca, chciał jak najszybciej wyzwolić się z tego piekła. Upał już trochę zelżał, ale duszne, suche powietrze utrudniało życie niesamowicie.
Gdy wydostali się z wąwozu, znaleźli się na pustym stepie. Wysuszone koryto rzeki nadal biegło w kierunku znajdującego się na północy lasu. Dopiero w jego okolicach zataczało łagodny łuk i wędrowało wzdłuż niego w kierunku wschodnim. Mężczyzna poprowadził konia z paszczysto-kamiennego dna na wysuszoną trawę i spiął do galopu. Daleko na zachodzie niebo pociemniało od deszczowych chmur. Nieboskłon przecięła błyskawica, a chwilę później odgłos grzmotu dotarł do uszu wędrowca.

Musimy zdążyć przed burzą… - pomyślał i przycisnął do piersi dziewczynę, by nie wysunęła mu się z ramion.

Granicę zagajnika przekroczyli, gdy pierwsze, jeszcze niewinne chmury, zasłoniły słoneczną tarczę. Mężczyzna zwolnił. Gdzieś tu, za czasów, gdy jeszcze służył w Bractwie, miał swoją małą ziemiankę. W tradycji skrytobójców Bractwa Czarnego Sztyletu, każdy jego członek miał prawo do posiadania tego typu punktów strategicznych. W tamtych czasach stanowiło to tajemnicę, ale gdy związek przybrał swój obecny charakter, powstał wymóg spisu tych miejsc. Żaden bowiem skrytobójca – domniemany zdrajca, nie miał możliwości bezpiecznego schronienia.

Jak dobrze, że przemilczałem tę kwestię. – zastanowił się.

Zsiadł z siodła nadal trzymając elfkę na rękach. Ułożył ją na ziemi, a sam z kolei podszedł do leżącego pod wyschniętym drzewem głazu. Był zdziwiony, że jest tam, gdzie go zostawił. Tyle lat minęło, od kiedy korzystał z tej kryjówki. Chwycił kamień i z wysiłkiem odsunął go na bok. Pod głazem znajdowała się drewniana klapa z żelaznym uchwytem. Mężczyzna chciał otworzyć wejście, szarpnął za rączkę, jednak ta została mu w dłoni. Kopnął więc z całej siły, wyłamując zmurszałe deski. Wyryte w ziemi i umocnione kamieniami wejście pozostało bez zmian. Włożył rękę w jamę, trochę musiał się wygiąć, ale gdy złapał to co chciał, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wyciągnął rękę z dziury, w dłoni trzymając pochodnię. Użył zaklęcia ognika by ją rozpalić. Rzucił okiem na leżącą dziewczynę, po czym cały zniknął w jamie. Kilka minut później pojawił się znów na powierzchni. Wziął elfkę i delikatnie wsunął pod ziemię. Zdawał sobie sprawę, że uderzy ona o ziemię, ale nie miał pomysłu, jak inaczej umieścić ją w kryjówce. Gdy dziewczyna zniknęła, znów zszedł pod ziemię.

Wbrew pozorom nora nie była mała. Składała się z trzech pomieszczeń, wzmocnionych w strategicznych miejscach palami drewna. Te z kolei w procesie powstawania przeszły przez żywiczne kąpiele, które miały jak najbardziej zwolnić proces próchnienia drewna. Ząb czasu jednak je dotknął, ale mężczyzna miał pewność, że nie ugną się pod ciężarem ziemi. Jama była na tyle wysoka, że wędrowiec mógł stać w niej wyprostowany i nie zawadzał głową o sufit. Podniósł dziewczynę z ziemi i zaniósł do pokoju znajdującego się na wprost od wejścia. Na ziemi rozłożył siano, by ją ułożyć. Zapobiegawczo schował całkiem spory zapas w natłuszczonym worze, by przypadkiem nie zawilgotniało i nie stęchło. Ułożył ją pozostawiając na razie w swym czarnym płaszczu. Udał się na chwilę na powierzchnię, by zająć się pozostawionym tam koniem.
Wrócił wraz z trzema bukłakami pełnymi świeżej wody. Skąd ten mężczyzna wytrzasnął ją w lesie? Skrytobójcy mają swoje sekrety, których nikomu nie zdradzają. Udał się wprost do pomieszczenia, które służyło do przygotowywania posiłków. Znajdowało się tu niewielkie palenisko, a w suficie ziała czarna dziura. W efekcie za komin robił wydrążony pień suchego drzewa.
Kryjówka była w pełni wyposażona – odwieczna zasada skrytobójców. Zostaw norę taką, jaką chciałbyś zastać po powrocie. Możesz bowiem trafić tu ledwo żywy, a bez odpowiedniego wyposażenia zdechniesz w niej jak pies..
Nastawił kociołek wody. Gdy ta się zagotowała, dorzucił do niej odpowiednią mieszankę suszonych ziół. Zabrawszy także czyste szmatki udał się do pokoju, gdzie zostawił elfkę. Dziewczyna nie drgnęła nawet od milimetr. Przez chwilę myślał, ze nie żyje, spostrzegł jednak, że jej pierś unosi się i opada w rytm słabego oddechu. Uniósł ją delikatnie i wyplątał z płaszcza. Mikstura lecznicza skupiła się na jej połamanych kościach, ale nie wystarczyło jej mocy by uleczyć jej rany. Powoli i delikatnie obmył jej ciało z krwi, potu i brudu. Opatrzył rany na plecach, a także okolice jej kobiecości. Dziewczyna nadal nie dawała żadnego znaku życia. Na jej twarzy nie było najmniejszego śladu cierpienia.

- Musisz żyć… - wyszeptał do siebie. Potem zastanawiał się, ile egoizmu było w tych słowach.

Założył jej świeże bandaże i zajął się czymś na kształt obiadu. Przygotował rzadką potrawkę, by móc dziewczynie powoli wlać ją do gardła. Musiała coś jeść, a na razie nie liczył na to, że elfka się obudzi.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Stan, w którym leżała nieprzytomna, trwał cztery dni. Zdarzyło się, iż kilkakrotnie otworzyła oczy, ale był to raczej odruch organizmu, niż świadome działanie. Mężczyzna przez cały ten czas trwał przy niej. Zmieniał opatrunki, podawał wodę i rzadką polewkę, by jej organizm miał siłę do regeneracji. Okłady z ziół przynosiły oczekiwane efekty. Wędrowiec był zdziwiony tak szybkim procesem gojenia się ran. Dziewczyna musiała mieć naprawdę ogromną wolę życia.
Czwartego dnia otworzyła oczy. Był późny wieczór i sam mężczyzna drzemał niedaleko jej posłania. Gdy usłyszał szelest, z jakim się poruszyła na posłaniu, natychmiast uniósł powieki. Obserwowała go czujnie, z lękiem i przerażeniem w oczach. Odsunęła się od niego, podciągając kolana pod brodę i szczelniej zasłaniając się kocem, który okrywał jej nagie ciało.
Mężczyzna wstał, ale nie zbliżył się do dziewczyny. Uniósł ręce w pokojowym geście, ale zareagowała na to lękliwie.

- Witaj. Jestem Nasher. Nie chcę cię skrzywdzić. – jego głos był spokojny i ciepły. Chciał, by miała pewność co do jego intencji.

Elfka jeszcze bardziej podkurczyła nogi. Jego słowa przeszły obok niej bez większego odzewu.

- Czy rozumiesz, co mówię? – kontynuował we wspólnej mowie. Później powtórzył swoje słowa w języku Xa’nu, arnhaimskim i cymurańskim. Na żaden nie zareagowała. Przestała nawet zwracać uwagę na jego obecność.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Jej stan nie zmieniał się. Dzień za dniem, tydzień za tygodniem siedziała jak bez życia i tępo wpatrywała się w przestrzeń. Z jej ust nie padło żadne słowo, oczy były puste –przerażająco puste.
Nasher wielokrotnie próbował nawiązać z nią rozmowę. Opowiadał jej pewne historie, zadawał pytania. Jego głos zawsze był spokojny i pełen troski.

Co takiego przeszłaś, że zachowujesz się jak żywy trup? – zadawał sobie niejednokrotnie to pytanie.

Jadła, spała, wykonywała proste polecenia. To wszystko wskazywało na to, że rozumie co się do niej mówi. Przez cały czas cierpliwie pomagał jej i znosił tę obojętność. Znalazł dla niej także jakieś swoje stare ubranie. Co prawda było ono z jego młodych lat i było nieco za duże, ale nie miał nic innego. Wyglądała w nim na jeszcze bardziej zagubioną i nieobecną, niż siedząc otulona kocem. Żadna z podejmowanych rozmów, żadna z opowiedzianych historii nie spotkała się z reakcją dziewczyny. Była obojętna na wszystko niczym samotna góra pośrodku pustkowia, której nie ruszały deszcze ni upalne słońce.
Pewnego dnia udał się na polowanie. Nie robił tego codziennie, bo nie było ku temu potrzeby. Raz na jakiś czas opuszczał kryjówkę by uzupełnić zapas mięsa, jakichś ziół i co tam jeszcze było chwilowo potrzebne. Tym razem nie było go godzinę, może nieco krócej. Gdy tylko zszedł do kryjówki, poczuł ukłucie niepokoju. Upolowane króliki rzucił niedbale na klepisko i udał się do „pokoju”, gdzie sypiała elfka.
Dziewczyna leżała w kałuży krwi. Obok niej spoczywał zakrwawiony nóż, który służył mu do oprawiania zwierzyny. Elfka siedziała na ziemi, niedaleko posłania, a z jej nadgarstków obficie wypływała krew. Była jeszcze przytomna. Popatrzyła na niego obojętnie, jakby nie zdawała sobie nawet sprawy z jej obecności. Kałuża szkarłatu powiększała się z każdą sekundą. Razem z krwią powoli wypływało z niej życie.
Nie zwlekając, dopadł jednej ze skrytek i wyciągnął z niej ostatnią fiolkę napoju uzdrawiającego. Gdy dziewczyna spostrzegła, że chce jej zaaplikować lek, zaczęła się bronić. Upływ krwi jednak osłabił ją znacznie i nic, poza słabymi uderzeniami, nie była w stanie zrobić. Siłą wlał jej napój do gardła, aż się zakrztusiła. Chwilę walczyła o oddech, jednak lekarstwo zaczęło działać. Prawie na jego oczach rany zaczęły się zasklepiać. Elfka wiedziała jednak, że należy ciąć głęboko. Mocy wystarczyło więc na zaleczenie skóry, jednak na zawsze zdobyła dwie kolejne blizny.

- Dlaczego to zrobiłaś? – spytał podnosząc głos. – Dlaczego, dziewczyno?!

Tym razem w jej oczach zaszkliły się łzy. Spłynęły po jej policzkach pozostawiając po sobie dwie mokre ścieżki.

- Yenne. Jestem Yenne… - zaszlochała spazmatycznie.
- Nie chciałem krzyknąć. – powiedział Nasher.

Zdobył się na gest. Usiadł obok dziewczyny, brudząc sobie spodnie jej krwią. Nie wiedział jak zareaguje, ale zdecydował się ją objąć i przytulić. Zaczął gładzić jej włosy w uspokajającym geście. Czuł, jak początkowo zesztywniała w jego ramionach, jakby w obawie przed tym, co chciał zrobić, ale nie odepchnęła go. Czy dlatego, że nie miała na to siły?

Co się stało, że zaczęła mówić, łkając w jego koszulę i drżąc na każde wspomnienie? Co się stało, że pozwoliła sobie na pocieszenie? Dostrzegł w jej oczach rozpacz i zrezygnowanie, nienawiść i lęk. Opowiadała długo, bardzo długo. Opowiedziała kim jest i jak znalazła się wśród bandytów. Mówiła o tym, co rozbił jej Dorian i jego ludzie. O bólu, poniżeniu, o krwi i łzach, o których chciała zapomnieć. Momentami zawieszała głos, gdyż płacz uniemożliwiał kontynuowanie. Później przestała płakać, bo nie miała na to już siły.
Był przy niej. Prawie fizycznie czuł jej ból i strach. Czy przez chwilę poczuł się źle z tym, że ją uratował? Że w sumie dwukrotnie uratował ją przed śmiercią? Czy nie taki miał być jej los? Ale przecież przejeżdżał tamtędy – nie mógł jej zostawić samej…
Gdy skończyła trwali tak jeszcze w milczeniu. Yenne drżała, pojedyncze łzy nadal spływały jej po policzkach. Nasher oparł brodę o jej głowę. Dopiero po chwili odsunął ją od siebie i spojrzał w oczy. Widział w nich doświadczenie, jakie zdobyła w tak młodym wieku. Śmierć, upodlenie, nienawiść, ból. Tyle przeżyła. Czy on sam by potrafił podnieść się po czymś takim?

- Yenne. – powiedział cicho, ale stanowczo. – To co powiem, nie będzie łatwe. Będzie trudne, cholernie trudne. Ale decyzja będzie należała do ciebie.

Elfka powstrzymując szloch patrzyła na mężczyznę.

- Masz dwie zdrowe nogi, dwie zdrowe ręce. Teraz sama możesz zadecydować, gdzie pójdziesz i co zrobisz… masz do wyboru dwie opcje. Albo będziesz wegetować całe życie, będziesz tak naprawę martwa dla świata, stracisz szansę na normalne życie. Albo możesz żyć… mogę nauczyć cię walczyć, nauczyć cię wszystkiego co sam umiem. Pomogę dokonać ci zemsty… ale musisz chcieć. To wszystko w tobie zostanie. Będziesz o tym pamiętać, nawet jeżeli pamiętać nie będziesz chciała. Ale masz szansę.

Zamilkł na chwilę, czekając na jej reakcję. Spoglądała na niego, ale żadne słowo nie padło z jej ust. Zdecydował się więc kontynuować.

- Cokolwiek byś chciała zrobić, zapomnieć, wspomnienia w tobie pozostaną. Będą tkwić jak zadra pod skórą. Ranka się zasklepi, ale uwierać będzie nadal.

Nasher nie przestawał tulić do siebie Yenne. Był to czysto ojcowski gest, którym chciał dać jej wsparcie, dać jej siłę na podjęcie decyzji.

- Możesz spać samemu będąc zranionym, ale nie zaśniesz zraniwszy kogoś innego. Pomogę ci. Będę dla ciebie wsparciem. Nie pozwól sobie na wegetację. Masz przed sobą życie.

Yenne długo milczała. Rozważała wszystkie możliwe opcje. Bała się tej decyzji.

- Przez rok błagałam o śmierć. – powiedziała bardzo cicho. – Nie będę błagać o życie. Ale chcę zemsty, a by jej dopełnić, muszę żyć. Zostań moim mistrzem…

Nasher przytulił do siebie elfkę jeszcze mocniej. Czy czuł ulgę? Wiedział, że dopiero teraz podjął się ogromnego trudu. Dopiero teraz było przed nimi wyzwanie, które wymagało zacięcia od obydwu stron.

- Nauczę cię wszystkiego, co sam umiem…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.portalfantasyrpg.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania o naszych bohaterach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin