Forum www.portalfantasyrpg.fora.pl Strona Główna www.portalfantasyrpg.fora.pl
Forum gier RPG Portalu Fantasy
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nowy cel.

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.portalfantasyrpg.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania o naszych bohaterach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
AnKapone
Bohater Legenda
Bohater Legenda



Dołączył: 05 Mar 2011
Posty: 5806
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverwinter
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:42, 23 Mar 2011    Temat postu: Nowy cel.

Unosiła się w pustce. Trwała zawieszona pomiędzy życiem a śmiercią, w miejscu, gdzie człowiek jest skazany na samego siebie, gdzie nic nie przeraża tak bardzo jak wszechobecna cisza. Pustka, wieczna ciemność, gdzie nie ma wstępu światło, wsysająca w siebie wszystkie myśli, wspomnienia. Tutaj nie ma miejsca na nadzieję i wiarę. Nie ma przebaczenia i zemsty, jest tylko tu i teraz, a wszystko pogrążone w lepkim mroku, klejącym się do ciała i myśli. Duszącym, wlewającym się w płuca, zabierającym oddech mroku. Napawał zwątpieniem i beznadziejnością. Zabijał ducha, tłamsił myśli, gwałcił wspomnienia. Chciała się stąd wydostać, nie wiedziała jednak, w którą stronę wolałaby się udać. Czy w stronę jeszcze głębszej ciemności, a może jednak zacząć walczyć? Walczyć? Ale z kim? Z czym? Dlaczego?!
Ale walczyć już nie chciała. Nie miała siły dłużej odpychać od siebie przeszłości, a budowanie przyszłości na niepewnych fundamentach rzeczywistości nie miało sensu.
W tym otępiającym mroku miała jednak przebłyski świadomości. Niekiedy ciemność zaczynała wirować w oszałamiającym tempie. Miała wrażenie, że jakaś nieznana siła unosi ją ponad mrok i daje jej namiastkę rzeczywistości. Jakiś fragment, by pastwić się na nią. Czasami zdawało się jej, że słyszy jakiś znajomy, męski głos mówiący "Wróć do mnie! Wróć, Yenne!". Nie wiedziała jednak, czy woła ją ciemność, czy ktoś prawdziwy i realny. Po co ktoś miałby ją wołać? Milczała, ale z drugiej strony chciała głośno krzyczeć "tu jestem! Pomóż mi!"
Najbardziej rzeczywistym doświadczeniem było męskie ramie trzymające ją na wysokości klatki piersiowej i dłoń odgarniająca włosy z jej twarzy, kiedy organizm w samoobronie wyrzucał z siebie truciznę. Czuła wtedy smród wymiocin, w ustach miała smak krwi. Na ułamek sekundy, na krótki moment otworzyła oczy, jednak feeria barw oślepiła ją i chwilę później jednak znów spadała w objęcia mroku, by zapomnieć czym jest światło.
Był jednak jeden element, który nie opuszczał jej przez cały czas, dzięki któremu wiedziała, że pomimo całego pragnienia swej śmierci, ona nie nadeszła. Że życie ciągle się trzyma jej niczym tonący samotnej deski na środku wzburzonego morza. To był ból. Czuła każdy mięsień swojego ciała napinający się do granic niemożliwości. Bolała ją nawet krew płynąca w jej żyłach, pompowana przez zmęczone serce, tłukące się w jej piersi niczym oszalały z przerażenia ptak. Każdy fragment kości zdawał się rozciągać, pękać na dwoje, zrastać się i od nowa rozciągać, i znowu, i znowu… Wtedy znów wracała pustka, łagodząca nieco ból, ale nie eliminująca go całkowicie.
Czasami jednak wspomnienia okazały się silniejsze i wracały. Napływały ogromną falą, tworzącą w jej myślach powódź barw, ogrom uczuć. Była wobec tych momentów bezsilna. Nie mogąc zatrzymać rzeki przeszłości pogrążała się w niej, tonęła. Wracało do niej całe jej życie. Przypominała sobie każdy element przeszłości. Każdą minutę, sekundę. Przeżywała to wszystko na nowo. A chciała jedynie zapomnieć. Nie chciała pamiętać. Zapomnienie wydawało się jej zbawieniem, czymś równym... ekstazie?
Była zmęczona. Miała dosyć niepewności, lęku i nienawiści do samej siebie. Dla nikogo nigdy nic nie znaczyła, dlaczego miałoby się to kiedyś zmienić? Każdy i tak umiera, dlaczego więc ona nie mogła odejść teraz? Perspektywa śmierci była bardzo kusząca. Czuła wręcz radość, że może tym razem zginie. Nie bała się śmierci. Traktowała ją jak siostrę, gdyż w ciągu swojego dwudziestoletniego życia widywała ją częściej niżby mogła sobie tego zapragnąć. Mogłaby ją nawet przywitać jak dawno niewidzianego przyjaciela, objąć w serdecznym uścisku i wyruszyć razem w nieznaną podróż. Jednakże Los bywa kapryśny, a i w tej chwili nie zamierzał zmieniać swoich przyzwyczajeń. Pogodzona, czekająca w napięciu na śmierć znów spotkała się z rozczarowaniem. Zamiast kolejnych przypływów ciemności, jej myśli uspokajały się, ciałem nie targały już wymioty ani dreszcze. Życie ... to ono wybrało ją, a nie ona je.
Oddychała spokojnie, równo. Powoli wracały jej wszystkie zmysły. Miarowo wciągała w płuca powietrze. Nie wiedziała, gdzie jest, ale mogła wyczuć delikatną nutkę dymu i jeszcze czegoś. Aromat był jej znany, lecz nie potrafiła skojarzyć, do czego należy. Później poczuła na skórze delikatny powiew wiatru i ciepły promień słońca. Musiała leżeć gdzieś w pobliżu okna, bądź czegoś do niego podobnego. Napawała się tym ciepłem. Skoro miała żyć, niech ma chociaż tę odrobinę przyjemności. Wtedy też usłyszała, że niedaleko ktoś się porusza. Usłyszała trzaskający niedaleko ogień, parsknięcie konia i kroki. Stawiane delikatnie , jakby w obawie przed zbudzeniem kogoś pogrążonego we śnie. W ustach czuła metaliczny posmak krwi i jakąś gorzką, bliżej nieznaną jej nutę. Leżała tak dłuższą chwilę, rozważając wszystkie za i przeciw otwarcia oczu. Pogubiła się jednak w wyliczaniu ... myśli jeszcze trochę kotłowały się w jej głowie. Chciała zacząć od początku, ale zrezygnowała. Otworzyła oczy.
Jasność ją oślepiła. Łzy napłynęły jej do oczu i spłynęły z kącików w kierunku uszu. Postanowiła ponowić próbę. Tym razem powoli, by zbyt jaskrawe światło nie oślepiło jej znowu. Na początku świat wirował w oszałamiającym tempie. Poczuła, że znowu zbiera jej się na wymioty, jednakże żołądek był pusty i nie miała co zwrócić. Mrugała oczami, by uspokoić kręcący się obraz. Opuściła powieki, wzięła kilka oddechów i znów spojrzała, gdzie się znajduje. Świat już prawie nie wirował. Skoncentrowała wzrok i zorientowała się, że znajduje się w płytkiej jaskini, leży niedaleko wejścia do niej. Słońce sięgało jej prawego ramienia. Spostrzegła również, że jest ono zabandażowane na wysokości obojczyka. Po chwili dopiero przypomniała sobie walkę. Wspomnienie zakręciło jej w głowie. Postanowiła odsunąć je na później, by dokładnie przeanalizować swoje błędy. Przed grotą spostrzegła niewielkie ognisko i klęczącą przy niej postać Nashera. Próbowała podciągnąć się po pozycji siedzącej, ale była na to zbyt słaba. Chciała zawołać mistrza, ale jej zaschnięte gardło wydało z siebie tylko charchoczący jęk. Nasher od razu zareagował, zerwał się miejsca i powiedział:

- Yenne, dzięki bogom! Żyjesz! Już myślałem, że cię straciłem!
- Nic mi nie jest. - wychrypiała.
- Jasne, a Xa'nu to pokojowy kraj.

Pomógł jej podnieść się do pozycji siedzącej i podał stojący obok kubek. Upiła łyk. Gorzka substancja zapiekłą ją w gardle i wywołała atak kaszlu. Z trudem łapała powietrze. Nasher przytrzymał ją, by nie opadła znowu na plecy.
- Spokojnie, to zioła z odrobiną alkoholu. - powiedział.
Powoli uspokajała się. Gardło paliło niemiłosiernie, a gorycz oblepiła język i całe podniebienie. Nienawidziła smaku alkoholu. Przywoływał wspomnienia, które już dawno zamknęła w swojej przeszłości. Czasami, w chwilach takich jak ta, gdy ta przeszłość wracała niespodziewaną falą, miała ochotę rzucić się na nagie ostrze. Cały czas pilnowała się, by o tym nie myśleć.
Skrzywiła się, gdy żołądek zaczął się buntować. Przez moment walczyła z nudnościami. Kiedy jej przeszło wzięła kolejny łyk. Tym razem była jednak przygotowana na to, co pije.

- Przygotowałem potrawkę, zaraz będzie gotowa. Powinnaś zjeść. - dodał Nasher.

Kiwnęła głową, bo nie miała siły mówić. Mistrz pomógł je się oprzeć plecami o ścianę, bo była zbyt słaba, by utrzymać się o własnych siłach.
Przymknęła oczy. Świat znów zaczął wirować, w prawym ramieniu poczuła tępy ból. Zmęczenie dawało się jej we znaki. Straciła rachubę czasu, nie wiedziała ile trwało owe "zaraz". Nasher przyniósł jej miseczkę gorącego posiłku, widząc jednak, że jego podopieczna sama nie zje, wziął w dłoń łyżkę i nakarmił ją. Później pogrążyła się we śnie.

___________________________________________________

Organizm Yenne był wyczerpany. Trucizna zrobiła swoje. Najgorszy okres trwał tydzień. Był to tydzień ciemności, lęku i bólu. Później, gdy już wróciła jej świadomość, celem stało się odzyskanie sił. Proces ten był długotrwały. Wymagał dużo silnej woli i samozaparcia zarówno od niej, jak i od jej mistrza. Kilka dni później po raz pierwszy zdecydowała się na próbę wstania z "łóżka". Ciemniało jej w oczach, ale zdołała przejść się kawałek. Każdy kolejny dzień, każda kolejna próba przynosiła efekty. Powrót większości jej sił zajął około dwudziestu dni. Po tym czasie zdecydowali o powrocie do swojego "domu" w górach. Nasher wybrał się na krótkie polowanie, aby uzupełnić zapasy na drogę. Yenne powoli uprzątała obozowisko. Zmęczona usiadła w jaskini, by zebrać siły na podróż. Siedząc bawiła się jednym z kukri. Było dobrze wyważone, wygodnie leżało w dłoni. Rzucała nim równie dobrze jak shuriken.
Czekanie zaczęło ją niepokoić. Mistrz nigdy tak długo nie polował. Zwykle techniki skrytobójcze pozwalały mu na szybkie dopadnięcie zwierzyny. Poza tym jakaś natrętna myśl mówiła jej, że coś się stało. Niczym nie dająca się odpędzić mucha powracało poczucie zagrożenia. Wstała. Wiedziała, że musi się rozejrzeć. Czuła to każdym nerwem.
Założyła miecze na plecy, włożyła kukri do pochwy umocowanej na udzie i ruszyła w kierunku, który obrał Nasher. Stąpała delikatnie, gotowa zareagować na najmniejszy szmer, najcichszy trzask. Czujne oczy rozglądały się po poszyciu, śledziły delikatne ruchy liści. Spodziewała się coś ujrzeć, ale nie wiedziała czego tak naprawdę może się spodziewać. Po dłuższej chwili nerwowego spaceru ujrzała w leśnym runie ślady. Buty Nashera poznałaby wszędzie, jednak towarzyszyła im jeszcze jedna para. Tej nie znała. Kolejne dwa kroki doprowadziły ją do śladów krwi. Kolejne stąpnięcie – znowu krew. Złamana gałązka, rozerwany liść. Serce zaczęło tłuc się w jej piersi. Na kawałku kory dostrzegła fragment czarnego płaszcza, który na pewno nie należał do jej mentora. Porzuciła wszelką ostrożność, puściła się biegiem w wyznaczonym przez ślady kierunku. Bała się dotrzeć do końca tej drogi; była przerażona tym, co może tam znaleźć.

Trop doprowadził ją do niewielkiej polany. Łąka porośnięta była wysoką, soczysto zieloną trawą. Zieleń podkreślały kwiaty, których barwy zachwycały wzrok. Ognista czerwień, ciepła żółć, czysty błękit. Tłuste pszczoły leniwie brzęczały nad tym kwietnym dywanem. To tętniące życiem miejsce przesycone było zapachem śmierci. Oczy Yenne trudno było zmylić. Bez problemu dostrzegła zgniecione źdźbła wydeptane w pośpiechu. Wzrok powędrował wzdłuż tych śladów, prosto do…

- Mistrzu! - krzyknęła.

Zanim dotarła do ciała, wiedziała, że Nasher już dawno wydał ostatnie tchnienie. Martwe oczy wpatrywały się w błękitne niebo, jakby chciały dostrzec wszechświat, poznać najskrytsze sekrety niebieskiej otchłani. Z podciętego gardła nie płynęła już krew. Zastygła po obu stronach szyi. Prawy bark był rozcięty, najprawdopodobniej przez rzucony nóż. Możliwe, że przez ten sam, którego rękojeść wystawała z przebitego serca.
Więcej nie była w stanie dostrzec. Łzy napłynęły ogromną falą, ciałem targnęły dreszcze. Klęczała nad ciałem, mocząc koszulę mistrza, rozmazując jego krzepnącą krew na swojej twarzy. Szloch odbierał jej oddech, żal i poczucie straty napawały ją przerażeniem. Świadomość śmierci Nashera była tak mało rzeczywista, że liczyła na to, iż zaraz obudzi się z tego koszmarnego snu. Że to kolejny przypływ gorączki, nocna mara, która ustąpi wraz z nadejściem świtu. Jednak to była prawda, a to potęgowało gniotący w piersi lęk i poczucie straty. Zbliżał się wieczór.
Podniosła się znad ciała mistrza. Zamknęła mu oczy i zdecydowała się na usuniecie ostrza z serca. Wyszło z trudem, gdyż ciało zaczęło tężeć. Okazało się, że nie jest to nóż. W jej ręku spoczywał czarny sztylet, tym bardziej czarny, bo pokryty zakrzepłą krwią. Z boku wyryte były trzy litery: BCS.

- Bractwo... - wychrypiała.

To był kolejny przełomowy moment jej życia. W tej chwili zdecydowała, że już nigdy nie uroni ani jednej łzy. Znajdzie morderców Nashera, nawet jeżeli będzie musiała okupić to własną krwią czy życiem. Teraz była sama. Nie mogła pozwolić sobie na błędy. Znajdzie morderców mistrza, znajdzie, zabije... zabije boleśnie powoli. Będzie napawać się ich cierpieniem.
"Pomszczę cię, mistrzu. Pomszczę cię, ojcze." powtarzała w myślach jak mantrę, usypując swojemu mentorowi kamienny kurhan. Skończyła późno w nocy, gdy księżyce stały już wysoko na nieboskłonie. Zebrała dobytek, dosiadła konia. Nie odwróciła się, by spojrzeć jeszcze raz w tamtą stronę. Po policzku spłynęła jej ostatnia, samotna łza. Puste, pełne cierpienia i nienawiści oczy spoglądały w przestrzeń. Naciągnęła kaptur na głowę i popędziła konia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rutlawski
Adept Magii
Adept Magii



Dołączył: 21 Lut 2011
Posty: 806
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:03, 23 Mar 2011    Temat postu:

No... Jestem pod wrażeniem!

Śmiało mogę powiedzieć, że to opowiadanie zrobiło na mnie większe wrażenie niż ostatnie [ oczywiście pierwsza wersja ].


Po kolei... Pierwsza część, swego rodzaju opis uczuć Yenne jak dla mnie bardzo dobry. Pełny. Aż się czuło to co przechodziła elfka, nie mówiąc już o zaciekawieniu, co jeszcze kryje.

Śmierć Nashera, ich realacja, ukazana całkiem emocjonalnie... Nie było to może na końcu idealne dzieło, po którym lałbym lzy, jednak już zachaczało o uczucia, co jest bardzo dobrą rzeczą.


Jedyna rzecz, do której mógłbym się przyczepić... Przejście z rekonwalescencji Yenne do ostatniego dnia ich pobytu i polowania mistrza jakiś taki pospieszony [ jakbyś nie mogła doczekać się punktu kulminacyjnego :> ], przez co też przewidywalny. Według mnie to możnaby jeszcze poprawić.

Gratulację Wesoly Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AnKapone
Bohater Legenda
Bohater Legenda



Dołączył: 05 Mar 2011
Posty: 5806
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverwinter
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:08, 23 Mar 2011    Temat postu:

Starałam się

Owszem, przejście rekonwalescencji było przyspieszone. Na filmach też tak czasami robią, by nie rozwodzić się nad opisem kolejnego dnia powrotu do zdrowia. Doszłam do wniosku, że takie "streszczenie" lepiej zrobi opowiadaniu niż rozwodzenie się nad tym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rutlawski
Adept Magii
Adept Magii



Dołączył: 21 Lut 2011
Posty: 806
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:10, 23 Mar 2011    Temat postu:

Hm.. Pewnie tak Wesoly Jednak dlatego jest tak wyraźny podział między książką a filmem. Ta pierwsza niestety rządzi się swoimi prawami Jezyk

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AnKapone
Bohater Legenda
Bohater Legenda



Dołączył: 05 Mar 2011
Posty: 5806
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverwinter
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:15, 23 Mar 2011    Temat postu:

Masz rację. Obiecuję poprawę i proszę cię ojcze o rozgrzeszenie...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rutlawski
Adept Magii
Adept Magii



Dołączył: 21 Lut 2011
Posty: 806
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:17, 23 Mar 2011    Temat postu:

Zastanowimy się.

Na razie jednak dodajemy opowiadanie do naszego skryptu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AnKapone
Bohater Legenda
Bohater Legenda



Dołączył: 05 Mar 2011
Posty: 5806
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverwinter
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:42, 25 Sie 2011    Temat postu:

Tak dzięki Marcie mam tu mały wątek muzyczny :

http://www.youtube.com/watch?v=wwCykGDEp7M

Seems like it was yesterday when I saw your face
You told me how proud you were, but I walked away
If only I knew what I know today
Ooh, ooh

I would hold you in my arms
I would take the pain away
Thank you for all you've done
Forgive all your mistakes
There's nothing I wouldn't do
To hear your voice again
Sometimes I wanna call you
But I know you won't be there

Ohh I'm sorry for blaming you
For everything I just couldn't do
And I've hurt myself by hurting you

Some days I feel broke inside but I won't admit
Sometimes I just wanna hide 'cause it's you I miss
And it's so hard to say goodbye
When it comes to these rules

Would you tell me I was wrong?
Would you help me understand?
Are you looking down upon me?
Are you proud of who I am?

There's nothing I wouldn't do
To have just one more chance
To look into your eyes
And see you looking back

Ohh I'm sorry for blaming you
For everything I just couldn't do
And I've hurt myself, ohh

If I had just one more day
I would tell you how much that I've missed you
Since you've been away
Ooh, it's dangerous
It's so out of line
To try and turn back time

I'm sorry for blaming you
For everything I just couldn't do
And I've hurt myself by hurting you


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.portalfantasyrpg.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania o naszych bohaterach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin