Forum www.portalfantasyrpg.fora.pl Strona Główna www.portalfantasyrpg.fora.pl
Forum gier RPG Portalu Fantasy
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Prolog rozpoczynający scenariusz czwarty...

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.portalfantasyrpg.fora.pl Strona Główna -> Scenariusz czwarty
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Triinu
Administrator
Administrator



Dołączył: 21 Lut 2011
Posty: 6244
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:27, 19 Lis 2011    Temat postu: Prolog rozpoczynający scenariusz czwarty...

Rzecz dzieje się przed Wielką Wojną....


Siedział w podziemiach budynku, który należał do rodu jego matki. Niegdyś znakomitego, wywodzącego się nawet z ludu elfów światła, odgrywającego nie małą rolę na scenie politycznej Leunion. Dziś będący zapomniany, zubożały, będący na granicy wymarcia. On sam był niemalże ostatnim z jego przedstawicieli.

Nie posiadając zbytniego majątku zamieszkiwał ruiny rodzimej posiadłości, zagospodarowując w nich jedynie niewielką kilka pomieszczeń…No i rzecz jasna korzystał z piwnicy, będącej niegdyś lochami…Surowość, ale zarazem sprawiedliwość jego przodków była niegdyś znana. Wszak gdyby nie jeden z nich ,zwany Palownikiem większa część zagarnięta zostałaby przez armię wroga, tak po dziś dzień znajdowała się w granicach jego kraju…
Nie mniej piwnica, w której decydowały się losu wielu lub, wręcz dziesiątek, jeśli nie setek żyć teraz stanowiły jego prywatny zbiór woluminów (nie rzadko niezwykle rzadkich, bądź zakazanych) a także laboratorium alchemiczno – magiczne. Spędzał tu większości swego czasu, całe noce dnie. Zdarzało się że zamknąwszy się w nim jednej nocy bezustannie przebywał w nim do zapadnięcia mroku dnia trzeciego, bądź czwartego.

Kochał wiedzę, uwielbiał ją, a nawet obsesyjnie ubóstwiał. Wszak miał to, jak mawiano: we krwi, niegdyś wielu światłych umysłów Leunionu wywodziło się właśnie z jego rodziny. Nawet po upadku rodu nie szczędzono pieniędzy nas kształcenie umysłów młodych potomków rodu. Tak jak jego matka, a także wielu przed nią posiadł niezwykle rozwlekło wiedzę z dziedzin tajemnych, nie rzadko zwyczajnie niedostępną dla innych. Starał się o przyjęcie do elitarnej Loży czarodziejów, próba ta zakończyła się całkowitym niepowodzeniem. Jak tłumaczono, dostrzegano jego niezwykłą, jak na swój wiek wiedzę oraz niezwykły talent magiczny. Nie udało się. Dlaczego, ponieważ przewodniczącym komicji był Emhyr ap Angharad. Potężny, wszechstronny, niezwykle szanowany mag...A także – jego ojciec. On zaś był jego bękartem, którego uznać nie chciał. Ukrywał ów fakt, jak tylko mógł. Uważał jego istnienie za tak wielką ujmę na honorze, że za wszelką cenę dopuścić nie chciał aby znalazł miejsce w poczcie najznamienitszych magów Leunion.

Jednak on, jego „syn” –nie chciał dać za wygraną. Poprzysiągł, że to on nikt inny poprowadzi swój ród do dawnej świetlności. „Znów zaczną się liczyć z moją rodziną „- wmawiał sobie. „Nim jednak odbuduję jego potęgę, pomszczę wszelką zniewagę jaka go spotkała...Pomszczę honor swój, swojej matki...Stanę się tym, którego moc i wiedzę zmuszeni będą wielcy swego świata. Nikt już nie znieważy nikogo z rodu Telperien. Sam zaś stanę się bogiem, bogiem w oczach całego świata”

Wtem ciszę jaka panowała wokół przerwał odgłos kobiecych kroków. Zaraz potem w podziemnej komnacie ukazała się postać młodej dziewczyny. Długie, lśniące kosmyki jasnych blond włosów okalały jej sylwetkę, tylko cześć z nich była spięta po bokach je twarzy by odsłaniać jej oblicze. Oblicze niezwykle piękne, których największą ozdobą były błękitne oczy koloru nieba, oraz pełne usta. Śmiały dekolt jej sukni uwydatniał jej piersi, na jednej z nich znajdował się tajemny symbol, podobny do tego, jaki znajdował się na jego karku.

-Przyszłam mistrzu, jak prosiłeś...- oznajmiła ciepłym kobiecym głosem. Następnie korzystając z faktu, że siedzi w znacznej odległości od biurka usiadła mu na kolanach. Nachylając się nad jego twarzą złożyła na jego ustach zażyły pocałunek.

-Czy już czas, Leal?

-Tak mistrzu, księżyce znajdują się we właściwym ułożeniu, podobnie jak ułożenia innych ciał niebieskich. Dawno nie widziałam tak dobrych konstelacji...

-Zatem ruszajmy, nie wolno nam zmarnować okazji -powiedział powstając z miejsca i ruszając przed siebie. Dziewczyna najwyraźniej ociągała się.
-O co chodzi Leal? –zapytał oglądając się na nią przez ramię.

-Boję się...Tego co może się stać, mistrzu.

-Zaufaj mi, ta noc będzie szczególna. Odmieni wiele...Pomszczę hańbę jaka spotkała mnie i moją matkę. Pozwolę im zapoznać się z mocą o jakiej ich ograniczone umysły nawet nie mogą mieć pojęcia...

-A ja? Co ze mną panie?

Ująwszy jej twarz w dłonie spojrzał jej głęboko w oczy. W kąciku jego ust pojawił się uśmiech.
-Ty Leal, weźmiesz udział w czymś wielkim, staniesz się jego częścią...

Dziewczyna przez chwilę się zawahała po czym subtelnie się uśmiechając, choć wątpliwości nie opuściły jej serca całkowicie.

*************************

Leżała na ołtarzu, całkowicie oddając swoje życie w jego ręce. Starając się ufać mu tak bezgranicznie jak to tylko było możliwe.
Mężczyzna ubrawszy się w czarny rytualny płaszcz, który w całości zakrywał jego sylwetkę, a także większą cześć twarzy sięgnął po księgę zapisaną w jednym ze starych, dano zapomnianych języków. Leżąca na ołtarzu dziewczyna czuła jak wokół niej zbiera się moc, dawno zapomniana moc, z której korzystać dane było jedynie nielicznym...Oni dostąpili zaszczytu bycia jednym z nich. Przebudzenie się mieli już za sobą, teraz wystarczyło tylko rozwijać ich moc...Jako jej mistrz miał przed nią pierwszeństwo, by stać się bogiem...Potem i ona stanie się jego boginią, razem będą...

Nagle poczuła jak coś całkowicie sparaliżowało jej ciało, poczuła jak nieznany jej ciężar pojawił się na jej piersi i zaczął ją ugniatać. Chciała coś powiedzieć, ale głos nie potrafił wydobyć się z jej gardła, nie mogła też złapać oddechu. Chciała w jakiś sposób zwrócić mu uwagę, dać znać by przestał...Coś musiało pójść przecież nie tak...Czuła jak energia istniejąca w jej ciele zaczyna stopniowo opuszczać jej ciało

W jej umyśle minął fragment dawno minionych wydarzeń...Wydarzeń, których jak zdała sobie sprawę nie mogła być świadkiem. Miała wrażenie jakby znalazła się w ciele innej kobiety, której wydarzenia były zanurzone w dziejach zupełnie innych. Nagle poczuła przesuwający jej ciało nagły ból. Dostrzegła wtedy ostrze zanurzone w jej ciele, widziała jak czerwień krwi brudzi jej szatę. Podniosła wzrok i spojrzała w twarz tego, kto zadał jej cios...Dostrzegła wtedy jego twarz, choć nie należała do końca do niego...Choć jego cielesna powłoka przypominała kogoś innego, wewnątrz był nim. Wtedy wizja się rozmyła. Znów był ten czas, to miejsce. Choć w jej ciele nie spoczywało ostrze miecza, którym przecięto linię jej życia czuła jak wszelka energia opuściła ją. Spojrzała na jego oblicze niemalże nie widzącymi już oczyma. Uśmiechnęła się smutno i dodała:
-To ty, teraz już wiem...Czemuż jednak przeznaczenie chce, abym za każdym razem ginęła z twojej ręki?

******

Rytuał zakończył się sukcesem. Miał przynajmniej taką nadzieję. Czuł potężniejszą moc jaka wypełniała jego ciało, jej odczucie było wręcz ekstatyczne. Nie mógł jednak mieć pewności, nie wtedy dopóty...
Rzucił przelotne spojrzenie na martwe ciało dziewczyny. Na jego twarzy pojawił się kpiący uśmiech.
-Zadziwiające jak ci, którzy liczą na spełnienie pragnień, nadziei tak łatwo i bez zastanowienia dają wiarę złożonych im obietnicom....Nawet przez myśl im nie przejdzie jak opatrznie rozumieją wypowiadane do nich słowa. Na tym właśnie polega największa słabość śmiertelnych, dlatego większości z nich nigdy nie będzie dane zaznać pełni chwały. Jednak należą ci się słowa podziękowania moja droga....Hmm, zabawne że mówię to do ciebie wiedząc że już mnie słyszysz...Ale gdyby nie ty i twoja moc która należy teraz do mnie nie byłbym tym kim zamierzam się stać.

Nagle jego przemyślenia przerwał odgłos zbliżających się ku niemu kroków. Korzystając ze swojej wzmocnionej mocy skoncentrował się na nich. Przybyszu było kilku, byli dobrze obeznani w sztuce magicznej był on...Na ustał młodego czarodzieja pojawił się uśmiech. Nie zamierzał zbyt szybko zdradzać się ze swymi intencjami...Skąd zatem wiedzieli? Kto z jego uczniów wiedział o jego sekretnych planach i zdradził? Teraz to nie miało znaczenia.

Za swoimi plecami miał grupkę magów, którym przewodził nikt inny jak sam mistrz Emhyr ap Angharad. Wystarczyło rozejrzeć się dobrze, by zrozumieć jaki proceder miał tu miejsce. Świadczyło o tym leżące ciało dziewczyny, symbole znajdujące się na podłodze, ołtarzu, obecność księgi, której rzecz jasna nie powinno tutaj być...

-Praktykujesz zakazany proceder....to tłumaczy skąd posiadasz moc taką nie inną moc. Za to grozi jedna kara- zabrał głos mistrz magów.

-Zamilcz- przerwał mu pogardliwym tonem. Odwrócił się w stronę przybyłych. Jego oczy zalśniły, a na twarzy malował się szydzący, pewny siebie uśmiech.
-Któż odrzuci szansę zostania żywym, bogiem skoro stoi ona przed nim otworem?

-Nie masz prawa, nikt nie ma prawa korzystać z zakazanej wiedzy, to wykracza poza wszelką etykę!

-Wobec tego zakaż mi tego, ukarz!- drwił dalej koncentrując w sobie, dopiero co zdobytą moc. W miarę jak rosła w nim nowa siła czul, że może wszystko że jest panem sytuacji. Wyprzedzając pierwszy ruch przeciwników rozpoczął recytować inwokację do jednego z upadłych bóstw. Gdy dla większości z obecnych wypowiedzenie wykonanie tej czynności magicznej wymagało nie lada skupienia, jemu przychodziło to z coraz większą łatwością...Wszyscy byli aktorami, na scenie przeznaczenia, gra się właśnie rozpoczynała....

*************************************************

Niczym cień przemierzała drogą wiodącą na podgrodzie. Pośród mroku nocy, sylwetka starej, chudej kobiety odzianej w czerń przywodziła na myśl upiora ze stepowych pustkowi, który tylko czyhał na dusze błądzących w okolicy śmiertelników. Przemierzała okolicę w samotności, milczeniu, nie niosąc ze sobą nawet pochodni. Wiedziała dokąd zmierza. Do miejsca, zaraz pod lasem gdzie żywota swego dokonywali najróżniejszej maści rzezimieszkowie.

-Jeśli chcesz ujrzeć ciało swego syna Avro Telperien, udaj się na polanę straceńców...Tam go zastaniesz – oznajmił jej mistrz magów, jej niegdysiejszy kochanek....Ojciec jej jedynego dziecka...Syna, którego straciła.
Będąc na miejscu czuła swąd rozkładających się ciał, którymi nikt poza robactwem ,ani leśną zwierzyną się nie interesował. Słyszała jak pod jej stopami chrupały kości skazańców, jak jej stopy grzęzły w ich rozkładających się ciałach.
W końcu dostrzegła, pośród ciał skazańców swego syna. Jego martwe ciało przywiązane było do słupa w kształcie litery „T”. Jego głowa opadała na pierś, a zsuwające się z niej włosy zasłaniały jego oblicze.

Widząc ten widok, czuła jak uginają się pod nią nogi. Z jej piersi wyrwał się krzyk rozpaczy, który przeszył harmonię panującej wokół ciszy nocnej. Gdy opadła na ziemię jej ciałem targały potężne spazmy szlochu, nie potrafiła zapanować nad łzami spływających jej po twarzy.

-Byłeś ostatnią nadzieją...Wszystkim co miałam...- powiedziała łamiącym się głosem. Odpowiedziała jej cisza.

-Miałeś zmyć z naszego rodu hańbę i poprowadzić go znów do chwały....

Nadal cisza.

-Całe swe życie poświęciłeś by zdobywać wiedzę, gromadzić moc które sprawić miały, że o rodzie Telperien na nowo usłyszą. Miałeś być tym, przed którym uginać się będą ich kolana, chylić czoła...

-I będą...- odezwał się niespodziewanie głos.

Avra Telperien uniosła głowę ku górze, skąd zdawał się dobiegać ów głos. Wtedy poczuła jak w jej piersi zamiera jej serce. Jej syn, który powinien przecież być martwy. Powoli unosił głowę by spojrzeć w jej twarz. Spomiędzy jego długich, brązowych włosów dało się dostrzec parę jasnych świecących oczu, a na jego twarzy malował się charakterystyczny, drwiący , pewny siebie uśmiech.

-T dopiero początek, moja podróż dopiero się rozpoczyna właśnie z tego miejsca. Spełnię wszystko co ci obiecałem i zrobię dużo więcej....Sprawię, że każdy na samą myśl mego imienia odczuwać będzie trwogę, nawet najodważniejszy zmuszony będzie ukorzyć czoła i klęknąć przede mną na kolana....Zobaczysz, matko...


--------------------------------------------------------------------------


Nie mogłam się zdecydować na wątek muzyczny, myślałam jeszcze o "Sweet dreams" Marilyna Masona, ale ostatecznie daję ten:

http://www.youtube.com/watch?v=GY9kQcWLvEM&ob=av3e


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.portalfantasyrpg.fora.pl Strona Główna -> Scenariusz czwarty Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin